Politycy siedli do szachów – stawką jest władza. Na razie najbliżej do koalicji PiS z PO. Zarówno w sejmiku, jak i stolicy regionu.
PO stawia jednak partii Kaczyńskich warunki. Przede wszystkim chce w Urzędzie Marszałkowskim zająć się dzieleniem pieniędzy z Unii Europejskiej. – Podyskutujemy o tym – stwierdza poseł Krzysztof Michałkiewicz, lider PiS na Lubelszczyźnie.
Tymczasem pojawiły się nieoficjalnie dwa nazwiska potencjalnych kandydatów PiS na marszałka województwa: ustępującego prezydenta Lublina Andrzeja Pruszkowskiego i wicewojewody Jarosława Zdrojkowskiego. – Nie od tego zaczniemy rozmowy w sprawie koalicji. Zresztą wybór marszałka wymaga zgody władz centralnych naszej partii – podkreśla Michałkiewicz.
– Nie było mowy o personaliach, jednak trudno byłoby nam zaakceptować Pruszkowskiego – twierdzi Palikot. Ale przyznaje, że marszałek może być z PiS lub PSL, bo te partie mają najwięcej radnych.
Inny wariant sejmikowej układanki, to koalicja PiS- PSL. Miałaby większość w radzie, ale jest kłopot, bo wśród radnych PiS są działacze PSL „Piast” Zdzisława Podkańskiego, skłóconego z PSL Waldemara Pawlaka. Ludowcy chcą utrzymać dotychczasowego marszałka Edwarda Wojtasa, a PiS woli własnego kandydata.
Zdaniem Krzysztofa Michałkiewicza, PiS ma z platformą jeszcze jeden wspólny temat: lubelską Radę Miasta. W radzie PiS ma większość, ale nie może samodzielnie rządzić. Niewykluczone, że zwiąże się z PO, jeśli jej kandydat zostanie prezydentem Lublina. Ale ten związek ma cenę: PiS zechce zachować wpływy w magistracie i spółkach miejskich.