Grzegorz G. stanie w środę przed sądem. Były policjant odpowie za spowodowanie kolizji po pijanemu. Uciekł z miejsca, a potem przysłał kuzyna
Grzegorz G. wysiadł z samochodu, zabrał tablicę rejestracyjną, która odpadła z jego vectry i odjechał. Według świadków, wyglądał na pijanego. Poruszał się chwiejnie, mówił przesadnie wolno i dokładnie ważył każde słowo.
Po kilkunastu minutach, opel Grzegorza G. wrócił na ul. Głęboką. Za kierownicą siedział jednak inny mężczyzna. Radosław N. próbował przekonać policjantów, że to on spowodował stłuczkę. Szybko jednak przyznał się do kłamstwa. Wyjaśnił, że Grzegorz G. to jego kuzyn. Poprosił go o wzięcie winy na siebie, bo bał się konsekwencji w pracy.
Ponad dwie godziny po zdarzeniu policjant sam zgłosił się do komendy miejskiej. Trzy razy zbadano tam jego trzeźwość. Wyniki mieściły się w przedziale od 1,2 do 1,5 promila.
Sprawą zajęła się prokuratura. Powołany przez śledczych biegły obliczył, że w czasie kolizji sprawca miał od 1,6 do 2 promili alkoholu w organizmie.
Podczas przesłuchania 33-letni Grzegorz G. przyznał się do spowodowania kolizji. Przekonywał jednak, że nie prowadził po alkoholu. Twierdził, że wypił tylko 300 ml wódki, tuż po tym, jak doprowadził do stłuczki. 33-latek nie składał dalszych wyjaśnień. Przyznał tylko, że poprosił kuzyna o przysługę. Chciał, by Radosław N. wziął winę na siebie. Sam Grzegorz G., ze względu na swoją profesję bał się konsekwencji.
Mężczyzna służył w I Komisariacie w Lublinie. W grudniu ubiegłego roku został wyrzucony ze służby. Sprawą Grzegorza G. zajmie się jutro Sad Rejonowy Lublin - Zachód. Mężczyźnie grozi do 2 lat więzienia.