Doradca zawodowy z Lublina odpowie za oszustwa. Mężczyzna miał wyłudzić blisko milion złotych dotacji, zakładając fikcyjne spółdzielnie socjalne dla bezrobotnych. Nielegalny proceder odkryli urzędnicy skarbówki.
Akt oskarżenia przeciwko 33-letniemu Sebastianowi K. trafił do Sądu Okręgowego w Lublinie. Mężczyźnie postawiono cztery zarzuty, dotyczące oszustw. Nielegalny proceder miał trwać od 2012 do 2014 roku.
– Sebastian K. wyłudził dotacje unijne na założenie czterech spółdzielni socjalnych – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Wyszukiwał osoby bezrobotne, a następnie nakłaniał je do podpisania dokumentów związanych z założeniem i zarejestrowaniem spółdzielni. Pozorował funkcjonowanie tych podmiotów.
W ten sposób miała „działać” spółdzielnia w Starym Orzechowie, na której uruchomienie Sebastian K. zdobył ponad 209 tys. zł z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. Podobną spółdzielnię 33-latek uruchomił w Lublinie. W tym przypadku pobrał z WUP ponad 320 tys. zł. Wyłudzenia miały dotyczyć również spółdzielni w Kijanach. Łączna kwota nienależnie pobranych dotacji to blisko milion złotych.
O możliwości popełnienia oszustw powiadomili prokuraturę pracownicy Urzędu Skarbowego w Parczewie, którzy sprawdzali księgi spółdzielni w Starym Orzechowie. Śledczy ustalili, że werbowani przez Sebastiana K. spółdzielcy pracowali tylko na papierze.
– Nie znali się i nie mieli wiedzy co do zakresu rzekomo prowadzonej działalności. Poza podpisywaniem dokumentów przedstawionych przez oskarżonego nie podejmowali jakichkolwiek prac – dodaje prokurator Syk-Jankowska. – To Sebastian K. dokonywał wszystkich czynności umożliwiających rejestrację spółdzielni i prowadzenie działalności.
Spółdzielnie miały produkować słodycze. Z akt sprawy wynika, że dla zachowania pozorów Sebastian K. wynajmował od krewnych stare zabudowania poza Lublinem. Miał za to płacić 4 tysiące złotych miesięcznie.
– Oględziny nieruchomości w sposób jednoznaczny potwierdziły, iż lokale nie były przygotowane do prowadzenia jakiejkolwiek działalności – dodaje prokurator Syk-Jankowska.
Z zabezpieczonych w sprawie dokumentów wynika, że pieniądze z dotacji miały być przeznaczane na opłacenie czynszu, usługi księgowe, telefony, promocję, porady prawne i szkolenie. Według śledczych, wszystko było fikcją.
Sebastian K. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Za wyłudzenie tak znacznych sum grozi mu do 10 lat więzienia.