10 tysięcy złotych – taką nagrodę za pomoc w schwytaniu złodziei wyznaczył właściciel sklepu przy ul. Nałęczowskiej. I opublikował w internecie nagranie z monitoringu. – Poszkodowany nie ma prawa do takich działań na własną rękę – komentuje policja
Ponieśliśmy nie tylko straty finansowe, ale też materialne – mówi właściciel okradzionej firmy. – Skradziono pieniądze i spowodowano wiele uszkodzeń.
Do włamania do siedziby firmy Kominox przy ul. Nałęczowskiej 195 b (na zdjęciu) doszło 17 marca ok. godz. 22. Na blisko 15-minutowym nagraniu widać dwóch mężczyzn. Mają zakryte twarze. Przez pierwszych kilka minut jeden z nich majstruje przy zamkach w drzwiach, a jego kolega zasłania go od strony ulicy. Mężczyźni na chwilę odchodzą. Po powrocie forsują drzwi. Po kilku próbach udaje im się je otworzyć.
Opublikowany w serwisie Youtube film z monitoringu do wczoraj obejrzało ponad 9 tys. osób. Właściciel okradzionej firmy podał też numer telefonu, a za pomoc w ujęcia sprawców włamania obiecuje 10 tys. zł. – Stwierdziłem, że jest prawdopodobne, że ktoś pozna tych mężczyzny po ubraniu czy też sposobie poruszania się – mówi. – Mamy też rzeczy, które należą do tych mężczyzn – dodaje.
Nie chce jednak ujawnić o jakie przedmioty chodzi. – Jeszcze nie jest na to odpowiedni moment – tłumaczy.
Nie chce zdradzić, ile pieniędzy stracił. – Obecnie już mocniej stoimy na nogach i to udźwigniemy, ale gdyby mało to miejsce na początku naszej działalności to byśmy musieli firmę zamknąć – przyznaje. – Stąd też nasze zaangażowanie w tę sprawę. Na pewno nie odpuścimy.
Publikacji nagrania z policją nie konsultował. – To taka trochę partyzantka – przyznaje. – Policjanci w ramach prowadzonego dochodzenia mogą opublikować nagranie z monitoringu. Natomiast ani świadkowie przestępstwa ani poszkodowani takiego prawa nie mają – mówi podkom. Kamil Gołębiowski z lubelskiej policji. – Przed publikacją nagrania chcieliśmy zweryfikować pewne nasze ustalenia – dodaje.
Pieniądze za pomoc w schwytaniu złodzieja zaoferował pod koniec 2014 r. właściciel laptopa skradzionego w sklepie na ul. Łęczyńskiej w Lublinie. – Sygnały były, ale do zatrzymania sprawcy doszło w wyniku ustaleń operacyjnych – mówi podkom. Gołębiowski.
Nagrody nie dostał nikt. Podobnie było w przypadku ubiegłorocznych działań Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva! Członkowie Fundacji wyznaczyli najpierw 1 tys. zł, a później nawet 2 tys. zł za pomoc w ustaleniu właściciela skatowanego psa. Topiącą się suczkę w rzece Wieprz w Blizocinie uratowali kajakarze.
– Nagrodę podwyższaliśmy, ale to nic nie dało. Sprawa karna została umorzona – przyznaje Paweł Artyfikiewicz z warszawskiego oddziału tej fundacji. – Ale z doświadczenia wiemy, że nagrody w takich sytuacjach potrafią pomóc.