Imię: Artur, Wiek: 52, Znajomi: 44, Szkoły: I LO w Lublinie, psychologia UMCS
Czym się zajmuję: Jestem brygadzistą w fabryce
I któregoś razu - impuls. W ogóle tego nie planowałem. Po prostu wpisałem w wyszukiwarkę swoje nazwisko. Bardzo w Polsce popularne; coś jak Kowalski. Wyskoczyło kilkuset "Kowalskich”. Ale tylko trzech o imieniu Janusz. I tylko jeden z Lubartowa. Spojrzałem na zdjęcie. Starszy, łysy pan. Miłe spojrzenie, jakieś ciepło w oczach.
I pytanie: Czy to jest mój brat?
Moja babcia - moja matka
No dobrze, spróbujmy.
Gdy miałem 3 lata zamieszkałem w Lublinie z rodzicami ojca. Nie wiem, co było wcześniej, nie chcę wiedzieć. Moje dzieciństwo zaczęło się u dziadków. Co to zresztą było za dzieciństwo bez rodziców? Matka mieszkała z ojcem. Mieszkała to zresztą za dużo powiedziane, bo jego nigdy nie było w domu. Taką miał pracę, że fruwał po Polsce. No i pił. Gdy czasem przychodził do dziadków, to zawsze nagrzany jak dziesięć szpadli. Pił ostro, mocny był z niego zawodnik. Ale matka go takiego sobie wybrała i takiego go kochała. Młoda była i głupia. Nie mam do niej żalu. Ani ja się nią jako dziecko nie interesowałem, ani ona mną. Moją matką była moja babcia.
Może dlatego nie lubię kobiet?
Wszystko o mojej rodzinie
Kto by w takiej sytuacji zaprzątał sobie głowę przyrodnim rodzeństwem?
Żadnych dzieci
Spytałem Magdę: Czy ty naprawdę myślisz, że mogę być dobrym ojcem?
Nie wyszło nam
Paulę pokochałem, jak tylko ojciec może pokochać swoją córkę. Nie miałem z tym żadnego problemu. Ale życie rodzinne nam nie wyszło. Rozwiedliśmy się, a mi ulżyło. Magda poznała świetnego faceta, wyszła za niego za mąż. Peter natychmiast złapał z Paulą kontakt. Myślę, że jest dla niej lepszym ojcem niż ja. Są szczęśliwą rodziną. Lubię ich odwiedzać, można powiedzieć, że się przyjaźnimy.
Czy mi nie szkoda, czy im nie zazdroszczę?
Przyjaciele
A jednak tego wieczora wklepałem swoje nazwisko w wyszukiwarce na naszej-klasie. Szukałem Janusza.
I jakaś zaskakująca dla mnie samego myśl: Czy po 52 latach poznam wreszcie swojego brata?
Witaj bracie
Zadzwoniłem. Odebrała jego żona. Przedstawiłem się jej: "Cześć, tu Artur, brat Janusza”. Ale to zabrzmiało! A potem było jeszcze lepiej. Rozmawialiśmy z Januszem, jakbyśmy się znali całe życie. Nie pamiętam nawet o czym. O nas przede wszystkim. Janusz powiedział: "Musisz poznać Alę, naszą siostrę”.
I za chwilę: "Czy mógłbyś jak najszybciej do nas przyjechać?”.
Rodzina jak z obrazka
Gadaliśmy jak opętani. Całe życie trzeba było sobie przecież opowiedzieć. Janusz jest dwa lata starszy ode mnie. Ma dobre wykształcenie, był szychą w swoim zawodzie. Do tego piękna, mądra żona i 3 dorosłych synów. Taka rodzina jak z obrazka, albo z reklamy. Miłość, szacunek, zwykła radość z bycia razem. Przyjemnie było popatrzeć.
Potem pojechaliśmy do Lubartowa. Do Ali. Jest nauczycielką, ma wspaniałego męża i córkę. Okazało się, że między nami są trzy miesiące różnicy. Tylko trzy miesiące.
No i jak to świadczy o moim ojcu?
Głód rodziny
Bo tak naprawdę Janusz i Ala nie wiedzą, co to znaczy nie mieć rodziny. Ich matka wyszła drugi raz za mąż. Za wspaniałego człowieka. Wychowali ich razem jak Bóg przykazał. Pewnie, że im zazdroszczę. I już wiem: To przechodzi z pokolenia na pokolenie. Jak masz rodzinę, to potem ją porządnie zbudujesz. Jak nie, to będziesz tylko burzył. Ja mam ten defekt. I wielki, wielki głód rodziny.
Dlaczego więc nigdy jej nie szukałem?
Spotkamy się na święta
Mojej matce nie powiedziałem o tym wszystkim ani słowa. Nie chcę na starość dostarczać jej takich emocji. Co bym jej powiedział? Że mój brat Janusz to trochę zaborczy facet i chciał, żebym został u nich na całe wakacje? Albo, że Ala ma do mnie taki matczyny stosunek? Że to zwyczajnie dobrzy ludzie?
Przecież nie powiem jej, że najbliższe i kolejne święta spędzę razem z Januszem i Alą. Bo nagle po 52 latach spotkałem swojego brata, siostrę i bratanków.
Kawał porządnej rodziny, której nigdy nie miałem.