Na Afganistanie połamali sobie zęby Grecy Aleksandra Wielkiego, Mongołowie, Anglicy i Rosjanie. Teraz ten sam los może spotkać Amerykanów. Trzy wojny z Afganistanem przegrali Anglicy. Nie poradziła sobie Armia Radziecka. Nawet geniusz wojny Aleksander Macedoński musiał stąd odejść, zdążywszy wcześniej założyć kilka miast.
Góry, góry i jeszcze raz góry
Afgańskie góry to prawie wyłącznie nagie skały lub suchy step. Lasów nie ma wcale, jeśli nie liczyć małego obszaru na stromych stokach Hindukuszu. Południe i północ kraju zajmują piaszczyste i kamieniste pustynie.
Klimat jest ostry. W letnie noce temperatury spadają prawie do zera, by w dzień rozpalić się do ponad czterdziestu stopni. I przy tym deszczu jak na lekarstwo. Jedynie wiosną i zimą trochę popada. Zima w górach zaczyna się już teraz i trwa prawie do maja.
Ludzie twardzi jak skała
O wzajemnych animozjach plemiennych może świadczyć fakt, że walczący z Rosjanami i komunistami afgańskimi mudżahedini nigdy naprawdę nie połączyli się w jedną siłę, ale byli podzieleni na armie plemienne. Nie popierają wszyscy rządzących dziś talibów. Większość Uzbeków jest za twardo broniącym się na północy kraju gen. Abdulem R. Dostumem, też zresztą Uzbekiem. Rządzący obecnie w Afganistanie talibowie, jak nazywa się uczniów szkół koranicznych, wywodzą się z różnych plemion. Łączy ich fanatyczna wiara i nienawiść do wszystkiego co nie islamskie.
Siał Afgańczyk mak...
Mieszkańcy uprawiają ziemię na własne potrzeby, ale przede wszystkim sieją mak. Afganistan jest wszak centrum Złotego Półksiężyca, trzeciego producenta narkotyków obok Kolumbii oraz Złotego Trójkąta w Indochinach. Stąd pochodzi 80 procent światowej produkcji opium. Uprawę maku popierali mudżahedini i talibowie, była bowiem poważnym źródłem dochodu. - Pod względem produkcji narkotyków Afganistan wyprzedził kartele kolumbijskie - mówi dr Marek Pietraś z Zakładu Stosunków Międzynarodowych UMCS. Ostatnio jednak talibowie uznali, że narkotyki są, podobnie jak alkohol, sprzeczne z nauką Koranu. Trudno jednak powiedzieć czy rzeczywiście tak myślą, czy też była to jedna z prób poprawy swego wizerunku w oczach świata.
Allach akbar...
Obowiązujący w Afganistanie islam w swej najskrajniejszej formie sprawia, że niełatwo będzie zlikwidować ukrywających się w nim terrorystów Osamy ibn Ladena. Talibowie go nie wydadzą, bo praktycznie jest jednym z ich przywódców duchowych. O tyle ważniejszym od mułły Omara, że dysponuje wielkimi pieniędzmi i sprawną organizacją gotowych na wszystko terrorystów. A przeciętnemu Afgańczykowi jest wszystko jedno, czy Amerykanie bombardują, czy nie. Kto dobra nie widział, temu zło niestraszne, jak głosi obowiązujące pod każdą szerokością geograficzną powiedzenie. A Bóg i tak jest wielki (Allach akbar po arabsku)...