Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

8 sierpnia 2002 r.
12:59
Edytuj ten wpis

Wolny strzelec Durczok

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
• Mówi się o panu: zdolny, inteligentny, uparty Ślązak. Pan też akcentuje to wyraziście: Jestem Ślązakiem. Co to dla pana znaczy?
- Nic ponadto, że mam swoje miejsce na ziemi, do którego zawsze mogę wrócić. Bez względu na to, czy mi się powiedzie zawodowo, czy wręcz przeciwnie - pojawi się cięższy okres w moim życiu. To jest coś, co mam na stałe. Ale przede wszystkim Śląsk to rodzina, która jest dla mnie wartością niezwykle cenną, a kto wie, czy nie najcenniejszą.
• Kiedy zaczęła się pana fascynacja dziennikarstwem?
- Pierwsza myśl o tym zawodzie zrodziła się już w podstawówce, choć jednocześnie chciałem być księdzem, lekarzem, policjantem... Najdłużej utrwaliło się we mnie pragnienie bycia medykiem, bo jednak zawód dziennikarza nie wydawał mi się zbyt poważnym sposobem na życie, na zarabianie pieniędzy. Dziennikarz kojarzył mi się z kimś, kto prowadzi teleturniej sportowy albo "puszcza” muzykę. A mnie zawsze fascynowała polityka. Ale wtedy, w latach 80., nie sposób było zaakceptować tezy, że polityką w telewizji można zajmować się uczciwie.
W czasie studiów prawniczych (bo ostatecznie na takie się zdecydowałem) trafiłem do radia studenckiego, a stamtąd do rozgłośni katowickiej i zobaczyłem, że dziennikarstwo ma bardzo poważny wymiar. Że ludzie dyskutują o tym, o czym ja rozmawiałem poprzedniego dnia ze swoimi gośćmi w studiu. Zrozumiałem, że ta praca nie jest pozbawiona sensu. I chyba wtedy porzuciłem definitywnie myśl o tym, żeby zostać szacownym adwokatem.
• Wybrał pan w rezultacie dziennikarstwo telewizyjne...
- Nie tyle ja, ile telewizja wybrała mnie. To, że zostałem radiowcem, to był mój świadomy wybór. Nawet żałuję, że mam tak skonstruowany kontrakt, iż nie mogę w tej chwili jednocześnie pracować w radiu i w telewizji. Ale to właśnie w radiu znalazła mnie telewizja. Dosłownie, ponieważ ekipa telewizyjna ośrodka katowickiego przyjeżdżała do studia radiowego i nagrywała moje rozmowy z politykami, które później emitowała na swojej antenie. A potem kontynuowałem te rozmowy w telewizji. I tak jest do dzisiaj, gdy w telewizyjnej Jedynce prowadzę "Forum”, czy zapraszam któregoś z polityków do programu "Gość Jedynki”.
• Nie ciągnie pana do reporterki telewizyjnej?
- Nie ciągnie, bo tego po prostu nie umiem robić. Reporterka telewizyjna to w tej chwili dziedzina sztuki. W telewizji jest wielu świetnych reportażystów, tak jak wielu świetnych depeszowców, którzy potrafią zredagować znakomity, dwuminutowy news ze znakomitą pointą. Ja się specjalizuję w czym innym i nie chciałbym nikogo zastępować, bo mogłoby się okazać, że nie dorównuję fachowcom od reportażu czy newsów w najmniejszym stopniu.
• Czy w "Wiadomościach” ma pan wpływ na wybór newsów?
- W pewnym sensie, ponieważ "Wiadomości” to praca zespołowa. A ja nie uzurpuję sobie patentu na mądrość, na to, że wiem najlepiej, o czym powinno się dowiedzieć 8 milionów Polaków, którzy zasiądą o 19.30 przed telewizorem. W związku z tym słucham sugestii kolegów i czasami się z nimi nie zgadzam, a jednocześnie tym sugestiom ulegam.
• Wierzy pan w moc telewizji, jej siłę oddziaływania?
- Wierzę, ponieważ inaczej bym nie pracował w tym zawodzie. Telewizja to chyba najsilniejsze medium, co wynika z dwóch powodów: jego zasięgu i masowości oglądania. Proszę zauważyć, że wszyscy, którzy oglądają "Wiadomości”, dyskutują albo komentują potem prezentowane w nich zdarzenia. Gazeta ma jednak mniejszą "siłę rażenia”, gdyż gazety czyta znacznie mniej osób niż ogląda telewizję. Aczkolwiek dziennikarstwo śledcze robi teraz zawrotną furorę. Bodaj żaden z programów telewizyjnych nie wywołał takiego rezonansu, jak niektóre ostatnie publikacje prasowe, do których zawsze można wrócić, przeanalizować przedstawione fakty. Telewizja jest medium ulotnym.
• Prowadzenie którego z programów sprawia panu największą satysfakcję?
- A już myślałem, że pan zapyta, który sprawia mi najwięcej kłopotu. Każdy program, który prowadzę, jest inny, każdy ma inną... moc terapeutyczną dla prowadzącego. Jeśli są słabsze "Wiadomości” (a to się często zdarza), to poprawiam sobie samopoczucie "Gościem Jedynki”, który się udał. A jeśli się nie udał, to może trafi się niezłe "Forum”. I jakoś ta różnorodność programów pozwala mi równoważyć nie zawsze najlepszy stan psychofizyczny.
• Czy to pan decyduje o tym, kogo zaprosić do programu "Gość Jedynki”?
- W stu procentach, aczkolwiek zdarza się, że niekiedy dzwoni szef z sugestią zaproszenia kogoś, od kogo zależą żywotne interesy mojej firmy. Nie mam natomiast żadnego wpływu na dobór gości do programu "Forum”. Dostaję, że tak powiem, obligatoryjnie to towarzystwo do obróbki.
• Czy politycy chętnie przyjmują zaproszenia z telewizji?
- Oni już w tej chwili kalkulują, czy to się im opłaci. Zwykle tak, ponieważ odmowa przyjęcia zaproszenia może zaowocować tym, że ktoś przez jakiś czas nie będzie zapraszał danego polityka w ogóle, co może spowodować niepotrzebne dla niego komentarze. Z reguły politycy wiedzą, że bez mediów czy wbrew mediom nie mogą funkcjonować na scenie politycznej.
• A czy przyzwyczaili się do tego,
że dziennikarze zadają im niewygodne pytania?
- Myślę, że tak, choć tego nie zaakceptowali i chyba nigdy nie zaakceptują. Bo kto lubi być przepytywany ze sfery prywatnej czy majątkowej, działalności publicznej, sejmowej... Na szczęście jest tak, że nikt nikogo wołami do polityki nie ciągnie. To jest dobrowolny i świadomy wybór tych osób.
• Irytuje pana, jeśli polityk nie odpowiada na pana pytanie?
- Kiedyś doprowadzało mnie to do szewskiej pasji, teraz trochę złagodniałem. Ale nieustannie robię wszystko, żeby otrzymać na moje pytanie odpowiedź.
• Jednak czasami zachowuje się pan w stosunku do swoich rozmówców tak, jakby pan wszystko lepiej wiedział, a ich odpowiedzi to tylko czcza gadania, którą pan ma za nic...
- To zdaje się opinia kogoś z telewidzów, którą pan przytacza, co wcale nie znaczy, że nie liczę się z podobnymi ocenami. Ale gdyby tak było w istocie, byłby to znak, że trzeba uciekać z tego zawodu. Moja praca nie polega na tym, żeby się mądrzyć, lecz za pomocą pytań przybliżać poglądy osób, które mają wielką władzę (a politycy taką mają). Myślę więc, że przy całym szacunku do osoby, która wypowiedziała o mnie taką opinię, jaką pan przytoczył, jest ona odrobinę przesadzona.
• Jak wygląda zwykły dzień pana pracy?
- Kiedyś, w jakimś wywiadzie, powiedziałem, że zaczyna się za wcześnie, kończy za późno, trwa za długo i jest męczący. Ale odpowiadając serio, mój dzień zaczyna się od słuchania radia, jeszcze w łóżku, zaraz po przebudzeniu i podczas porannej toalety. Głównie słucham RMF i Trójki. Potem jest lektura gazet, którą zaczynam "w korkach”, podczas jazdy z Wilanowa (gdzie mam warszawskie mieszkanie) do redakcji. W redakcji zaś przeglądam nadal prasę oraz depesze agencji światowych i krajowych.
Ok. godz. 10 zbiera się kolegium, na którym kłócimy się i dyskutujemy nad kształtem głównego wydania dziennika. Po kolegium mam chwilę wolnego czasu. Pozornie, bo też słucham radia, zaglądam do serwisów agencyjnych, a od godz. 16 zaczyna się obróbka materiałów reporterskich i pisanie do nich zapowiedzi. Praca nabiera niezwykłego tempa; wtedy rozpoczyna się prawdziwy wyścig z czasem. O godz. 19.30 zapala się światełko na kamerze, które gaśnie za pięć ósma i dopiero wtedy można odpocząć.
• Nie ma pan dość tego tempa? Tego kursowania między Katowicami a Warszawą? Czy pana to nie męczy?
- Od początku wiedziałem, na co się decyduję, mogę więc mieć pretensje tylko do siebie. Ale nie przesadzajmy z tym tempem. Jest to tempo szalone przez cztery dni w tygodniu - od poniedziałku do czwartku wieczorem, kiedy wsiadam do samochodu i jadę do Katowic. I przez kolejne trzy dni jestem wyłącznie do dyspozycji rodziny. A jak mi się wszystko znudzi albo ja się komuś znudzę, to będę szukał innego sposobu na życie. Choć gdyby miało to nastąpić w tej chwili, to bardzo by mi tej pracy brakowało. Niezwykle trudno byłoby mi pogodzić się ze zmianą trybu i sposobu życia.
Nie oszukujmy się, nie każdemu jest dane wchodzić do najważniejszych gabinetów w państwie, rozmawiać z najważniejszymi politykami, recenzować ich wypowiedzi, a nawet krytykować. Czyż nie jest to cudowne, że można zaprzątać uwagę milionów telewidzów tym, co samemu wydaje się ważne, istotne? Trzeba tylko korzystać z tego przywileju bardzo ostrożnie i liczyć się z tym, że to kiedyś minie, że nie będzie trwać wiecznie.
• Nigdy nie miał pan etatu w telewizji. Czy tak jest również dzisiaj?
- Tak. Jestem nadal freelancerem, ale to moje wolne strzelectwo już wygląda inaczej niż kiedyś. Z telewizją związany jestem kontraktem, mocą którego dwie strony postanowiły ze sobą współpracować przez okres trzech lat. I współpracują na ogólnie przyjętych i wynegocjowanych zasadach, ale nie jest to praca etatowa.
• Czy twarz telewizyjna przeszkadza panu w życiu prywatnym?
- Kiedy zaczynałem pracę w telewizji, przysięgałem sobie, że nie będę nigdy uskarżać się na popularność. I do dzisiaj twierdzę, że tylko idiota decyduje się na pracę w telewizji, a potem narzeka, że go popularność męczy. Oczywiście, że ta praca ma swoje dobre i złe strony. Tych złych też jest kilka. Czasami człowiek chciałby poczuć się bardziej anonimowo i niekoniecznie czuć na sobie spojrzenia ludzi na ulicy, w kinie, w restauracji, w sklepie... Ale to wszystko jest tak mało istotne w porównaniu z tym, co ten zawód niesie, iż nie wolno na nic się uskarżać.
• Podobno w domu nie ma pan statusu gwiazdy - wynosi śmieci, wyprowadza psa, chodzi po zakupy?
- To prawda, w domu jestem bezgranicznie podporządkowany żonie, która pozwala mi na jakieś drobne tylko wyskoki. Jakieś rajdy, które uwielbiam...
• Prababcia Klara zaraziła pana miłością do literatury, a ojciec do samochodów. Czy to prawda, że przypomina pan ojca - jego gestykulację, sposób bycia? I tak jak on nie lubi pan rautów, przyjęć?
- Prababcia, faktycznie, dużo czytała i wpoiła mi miłość do książek. Nie wydaje mi się to takie złe, bo czyż można opisywać świat, czytając wyłącznie gazety? A co się tyczy ojca, to jestem jego ulepszoną kopią, gdyż akceptuję te przyjęcia, na których wypada bywać. Ale to prawda, że bardzo go przypominam, jesteśmy do siebie podobni.
• Co pan myślał, odbierając Victora Publiczności 2001?
- Myślałem, że oto dopełniło się moje szczęście. Bo dwa miesiące wcześniej odebrałam nagrodę "Dziennikarza Roku”, bardzo prestiżową, przyznawaną przez miesięcznik "Press”, jako dowód uznania środowiska, które wiecznie się kłóci, a potem raz w roku honoruje taką premią. A Victor Publiczności to najbardziej demokratycznie przyznawana nagroda, bo przez telewidzów, a nie jakieś jury. I jak potem widziałem w koszu tysiące kartek z moim nazwiskiem, to pomyślałem: pora umierać! Najzwyczajniej w świecie byłem szczęśliwy z otrzymania tego wyróżnienia.
• Co jest dla pana synonimem luksusu? Na jaki luksus może pozwolić pan sobie dzisiaj?
- Na możliwość spędzenia trzech dni w tygodniu z rodziną i możliwość wyłączenia telefonu komórkowego. Choć to telefon służbowy, to uzyskałem akceptację i przyzwolenie, że od piątku rano do godzin popołudniowych w niedzielę mogę o komórce zapomnieć.
• Co najczęściej mówi pan sobie w trudnych momentach?
- Jestem takim niepoprawnym optymistą, iż wmawiam sobie, że zawsze jakieś wyjście z opresji musi się znaleźć. I zwykle się znajduje...
• Jakie jest największe pana marzenie związane z pracą zawodową?
- Jeszcze dwa lata temu takim moim marzeniem było poprowadzenie "Wieczoru Wyborczego”, później - wieczoru parlamentarnego. Trzy lata wcześniej poprowadziłem debatę pięciu prezydentów w Gnieźnie, która była dla mnie olbrzymim przeżyciem, towarzyszyła temu potworna trema. Nie wiem, czego można chcieć dzisiaj? Może trzeba inaczej spojrzeć na codzienność, która nas otacza. Może trzeba chcieć roku udanych programów, tych codziennych, powstających ze zwykłej dłubaniny, która nie jest takim fajerwerkiem.
• A prywatnie?
- Doprawdy, jestem absolutnie spełnionym facetem. Mam rodzinę, genialnego syna, anielską żonę, więc powiem krótko: żeby to wszystko trwało szczęśliwie.

Pozostałe informacje

Absolwenci ZSO nr 1 im. KEN w Puławach
matury 2025

Jak po egzaminie z polskiego? Puławscy maturzyści zadowoleni

O źródłach nadziei w trudnych czasach oraz wpływie błędnej oceny sytuacji na życie człowieka - pisali dzisiaj absolwenci szkół średnich, którzy przystąpili do egzaminu maturalnego z języka polskiego. O wrażenia i plany na przyszłość zapytaliśmy maturzystów z puławskich liceów.

Policja zatrzymała oszusta poszukiwanego ENA – wśród ofiar były piłkarz i polscy przedsiębiorcy

Policja zatrzymała oszusta poszukiwanego ENA – wśród ofiar były piłkarz i polscy przedsiębiorcy

58-latek był poszukiwany od 7 lat. Okradł m.in. brazylijskiego piłkarza na 5 mln dolarów, obiecując mu olbrzymie zyski. Na jego trop wpadli funkcjonariusze z Bełżyc.

Rekordowe zakupy sprzętu do szpitalnych oddziałów i poradni

Rekordowe zakupy sprzętu do szpitalnych oddziałów i poradni

Bialski szpital szykuje się do dużych zakupów nowego sprzętu, który trafi na blok operacyjny, do poradni i na wiele oddziałów. Skorzystają m.in. pacjenci z nowotworem.

43 nowych policjantów zasiliło lubelski garnizon

43 nowych policjantów zasiliło lubelski garnizon

„Ja obywatel Rzeczypospolitej Polskiej świadom podejmowanych obowiązków policjanta...” - to początek roty ślubowania wypowiedzianej przez policyjnych adeptów podczas uroczystej zbiórki. Wśród nich jest 33 mężczyzn i 10 kobiet.

Flaga Ukrainy znowu wisi na Urzędzie Miasta

Flaga Ukrainy znowu powiewa na ratuszu. Incydent badać będzie prokuratura

Flaga Ukrainy znowu powiewa na budynku ratusza w Białej Podlaskiej. Z kolei, policja przekazała w poniedziałek materiały dotyczące incydentu z udziałem Grzegorza Brauna do prokuratury.

Mamy ARKUSZE maturalne z języka polskiego. Co było na tegorocznym egzaminie?

Mamy ARKUSZE maturalne z języka polskiego. Co było na tegorocznym egzaminie?

Źródła nadziei w życiu lub wpływ błędnej oceny na życie człowieka - tak wyglądały tematy maturalnej rozprawki. Pytania zamknięte dotyczyły "Tanga" Sławomira Mrożka, "Rozmowy Mistrza Polikarpa ze śmiercią", fragmentu "Dziadów" Mickiewicza oraz wierszy Jana Kochanowskiego i Zbigniewa Herberta.

Policjantów zainteresowało niesprawne oświetlenie. Okazało się, że to nie jedyne przewinienie

Policjantów zainteresowało niesprawne oświetlenie. Okazało się, że to nie jedyne przewinienie

Policjanci z krasnostawskiej drogówki zatrzymali do kontroli auto, które poruszało się po drodze z niesprawnymi światłami. Okazało się że kierowca był pod wpływem alkoholu.

Frassati Fajsławice nie zaliczy weekendu do udanych

Bug Hanna rozgromił GKS Łopiennik. Wyniki chełmskiej klasy okręgowej

Unia Rejowiec lepsza od Spółdzielcy Siedliszcze. Brat Siennica Nadolna wywiózł trzy punkty z terenu Włodawianki Włodawa. Zwycięstwo Bugu Hanna nad GKS Łopiennik 10:1. Siedem goli na boisku w Żółkiewce

Matura 2025: Było okej, przygotowujemy się na następne egzaminy
SONDA
galeria
film

Matura 2025: Było okej, przygotowujemy się na następne egzaminy

Część uczniów egzamin z języka polskiego ma już za sobą. Jak było? Co po wszystkich egzaminach? O to zapytaliśmy uczniów II LO w Lublinie.

Impreza go zmęczyła i zasnął za kierownicą

Impreza go zmęczyła i zasnął za kierownicą

Włodawscy policjanci otrzymali zgłoszenie o aucie, które zakończyło jazdę na ogrodzeniu posesji. Jak się okazało, kierowca wracał z imprezy i był pod wpływem alkoholu. Natomiast w gminie Urszulin 65-latek z dwoma promilami alkoholu w organizmie wjechał do rowu.

Międzynarodowy Konkurs Fotograficzny promujący sztukę osób niepełnosprawnych już niedługo
NASZ PATRONAT

Międzynarodowy Konkurs Fotograficzny promujący sztukę osób niepełnosprawnych już niedługo

W dniach 8-11 maja w Lublinie odbędzie się 16. Międzynarodowy Konkurs Fotografii realizowany w ramach jubileuszowego XXXV Międzynarodowego Przeglądu Teatrów Osób Niepełnosprawnych, znany także jako Spotkania Artystów Nieprzetartego Szlaku.

Stacja kolejowa Zamość Starówka

Inwestycja na torach. Pociąg przez Zamość nie pojedzie

Trwa budowa lokalnego centrum sterowania ruchem w Zawadzie koło Zamościa. A to oznacza utrudnienia dla podróżnych. Kolejne mają być odczuwalne od dzisiejszego (5 maja) wieczora.

ŁKS Łazy w weekendowej kolejce stracił trzy punkty

ŁKS Łazy przegrał z Unią Żabików. Wyniki bialskiej klasy okręgowej

Rezerwy Podlasia Biała Podlaska minimalnie lepsze od zespołu Az-Bud Komarówka Podlaska. Sokół Adamów wygrał drugi mecz z rzędu. Cenne zwycięstwo Absolwenta Domaszewnica nad LZS Sielczyk. Unia Żabików ograła ŁKS Łazy

Strategie SEO dla startupów – jak zaistnieć w sieci od zera?

Strategie SEO dla startupów – jak zaistnieć w sieci od zera?

Jesteś na początku drogi. Masz produkt, usługę, plan, ambicję. Nie masz jednak zasięgów. Google Cię nie zna, nikt nie wchodzi na stronę. A przecież startup bez widoczności w zasadzie nie ma prawa bytu. Dlatego dziś konkretnie: jak startup może skutecznie rozkręcić SEO, nie przepalając budżetu i nie ginąc w tłumie?

Dziecięcy festiwal tańców i przyśpiewek ludowych: “Lublin tańcem malowany”
NASZ PATRONAT

Dziecięcy festiwal tańców i przyśpiewek ludowych: “Lublin tańcem malowany”

Po raz szósty w Lublinie rozpocznie się dziecięcy festiwal: „Lublin tańcem malowany”. W wydarzeniu 10 maja w auli zespołu szkół nr 13 przy ul. Berylowej 7 weźmie udział około 800 dzieci z 40 przedszkoli z Lublina i województwa lubelskiego.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium