Około godz. 16 w jednej z bram na ul. 3 Maja banda czterech wyrostków katowało młodego mężczyznę. W pobliżu przechodzili miejscy strażnicy. Wezwali na pomoc policję.
Trzech napastników strażnicy dopadli na ul. Radziwiłłowskiej. Czwartego – najbardziej agresywnego – zatrzymali funkcjonariusze. Na miejsce wezwano także karetkę pogotowia. Lekarze udzielili rannemu mężczyźnie pomocy.
Po wylegitymowaniu całej piątki okazało się, że poszkodowany nie zgłasza żadnej skargi. Wszyscy stwierdzili, że są przyjaciółmi, a to była tylko... koleżeńska sprzeczka. – A nawet w dowód przyjaźni ucałowali się – mówi Witold Laskowski z lubelskiej policji. (s)