Czy nasi strażnicy mogą wozić zakupy służbowymi samochodami? - Nie ma co robić z tego problemu - uważa ich szef. My - tak samo jak mieszkańcy - mamy jednak inne zdanie.
Ale nie tylko pani Ania spotkała się już z podobnym widokiem.
- W sobotę (7 stycznia) ok. godz. 21.30 wracałem z Lublina do Świdnika - mówi Jakub Osina, radny miejski - Wjechałem na parking między budynkiem przy ul. Słowackiego 5 a Niepodległości 18 i zauważyłem radiowóz Straży Miejskiej. Ze środka wysiadła pani w cywilu z siatami zakupów. Jeżeli strażnicy w ten sposób wykorzystują służbowe samochody, to gratuluję pomysłu. Ja się z tym nie zgadzam. Myślę, że pozostali mieszkańcy naszego miasta mają na ten temat podobne zdanie.
Komendant Straży Miejskiej w Świdniku broni swoich pracowników.
- Mogło przecież tak być, że załatwiano wtedy służbową sprawę - tłumaczył na początku Dariusz Mańka. - Jeśli nie, na pewno wobec winnych wyciągnę konsekwencje.
Okazało się jednak, że w bloku przy Niepodległości mieszka jeden ze strażników i właśnie w sobotę odwoził radiowozem zakupy do domu.
- Przyznał się, że przyjechał z siatkami pod blok. A żona wyszła, żeby je odebrać - mówi komendant Mańka. - Zajęło mu to 15 sekund. I nie ma co z tego robić wielkiej sprawy.
Ale to nie jedyny sygnał od naszych Czytelników, że samochody straży są wykorzystywane do prywatnych celów.
- To zwykła złośliwość - mówi komendant Mańka. - Ktoś zarobił mandat, a teraz się mści. A zresztą przecież my nie jesteśmy po to, żeby nas lubić.
Ostatnio komendant Mańka za podobną sprawę odpowiadał już przed komisją budżetu.
- Wtedy zarzekał się, że samochód nie jest wykorzystywany do spraw prywatnych - mówi Jakub Osina.
Niektórzy mieszkańcy chętnie pozbawiliby na zawsze naszych strażników samochodu.
- Świdnik to małe miasto, można go przejść na piechotę, albo jeździć po nim rowerem - mówi Adam Kowalczyk. - Jeśli nie byłoby samochodu, to incydenty z nim związane natychmiast by się skończyły.
Ale według komendanta, takie głosy są wyjątkami, a świdniczanie bardzo dobrze oceniają działalność strażników.
- W mieście panuje taka opinia, że Straż Miejska szybko reaguje na wszelkie sygnały mieszkańców - mówi Dariusz Mańka. - Bez samochodu byłoby nam dużo trudniej. Dzięki niemu w ciągu kilku minut potrafimy dotrzeć na miejsce zdarzenia.