Takiego wyniku nie spodziewali się nawet najwięksi optymiści. Motor Lublin w sobotę, w meczu rundy przedwstępnej Pucharu Polski rozbił Jarotę Jarocin aż 5:0
Dlatego kibice z Lublina mogli się obawiać o końcowy wynik sobotniego spotkania. Początek pokazał, że goście mogą być groźni. Po 45 minutach nikt nie miał jednak wątpliwości, że awans do kolejnej rundy wywalczy drużyna Mariusza Sawy. Można było się tylko zastanawiać, z jak dużym bagażem goli wyjadą ze stadionu przy Al. Zygmuntowskich piłkarze z Jarocina.
Bohaterem pierwszych 40 minut, w których gospodarze zdobyli trzy gole był Paweł Jabkowski wypożyczony dzień przed zawodami z Wisły Puławy.
Najpierw 21-latek huknął ładnie w okienko i otworzył wynik, a później zaliczył dwie asysty. W 33 min świetnie podał prostopadle do Konrada Gąsiorowskiego, a ten w sytuacji sam na sam minął bramkarza i trafił na 2:0. W 40 min Jabkowski chociaż sam mógł uderzać wypatrzył Pawła Myśliwieckiego, któremu pozostało jedynie z najbliższej odległości zdobyć trzecią bramkę.
Po przerwie na listę strzelców wpisali się: Aleksander Komor po ładnej główce i Rafał Król. Ten drugi idealnie przymierzył do siatki po odegraniu pietą jednego z kolegów. Wynik mógł być wyższy, ale mimo kilku sytuacji skończyło się na pięciu trafieniach. Szkoda zwłaszcza okazji Piotra Piekarskiego, który próbował lobować bramkarza rywali z około 40 metrów. Golkiper Jaroty w porę wrócił jednak między słupki i wybił piłkę na rzut rożny.
"Żółto-biało-niebiescy” pozytywnie zaskoczyli, bo przeprowadzili sporo ciekawych akcji, a do tego walczyli o każdą piłkę.
– Rozmiary tego zwycięstwa były dla nas wszystkich sporą niespodzianką. Oby tak dalej – oceniał po końcowym gwizdku kapitan miejscowych Piotr Karwan.
– Początek był wyrównany i obie drużyny zaczęły ostrożnie. Szybko strzelona bramka bardzo nam jednak pomogła i praktycznie od tego momentu kontrolowaliśmy całe spotkanie – przekonuje Piotr Piekarski.
W kolejnej rundzie piłkarze trenera Sawy zmierzą się z Chrobrym Głogów, który ograł rezerwy Zagłębia Lubin 3:1. Mecz ma zostać rozegrany 26 lipca.
Motor Lublin – Jarota Jarocin 5:0 (3:0)
Bramki: Jabkowski (23), Gąsiorowski (33), Myśliwiecki (40), Komor (48), Król (60).
Motor: Lipiec – Kazubski, Komor, Karwan, Falisiewicz (56 Kosiarczyk), Król, Piekarski, Jabkowski (42 Czułowski), Mroczek, Gąsiorowski, Myśliwiecki (61 Wolski).
Jarota: Krawczyk (62 Giel) – Ludwiczak, Kieliba, Namysłowski (46 Benuszak), Czabański, Stefaniak, Skokowski, Kogut, Durowicz, Goliński, Antkowiak (84 Taczała).
Żółte kartki: Lipiec, Gąsiorowski, Czułowski – Kogut, Benuszak.
Sędziował: Marcin Szrek (Kielce). Widzów: 450.
– Na pewno ciepłe słowa należą się moim piłkarzom. My dopiero w piątek skończyliśmy obóz dochodzeniowy. Było to widać podczas ostatniego sparingu z Tomasovią i obawiałem się, że podobnie może być w spotkaniu z Jarotą. Wygraliśmy jednak bardzo pewnie. Widać było u chłopaków duże zaangażowanie, a do tego pomogły nam szybko zdobyte bramki. Chciałbym przy okazji podziękować firmie Ursus, bo bez niej nie wiem, czy w ogóle byśmy wystartowali. Pewnie nie udałoby się nawet zebrać pieniędzy na zgłoszenia zawodników. Z dobrej strony pokazali się w sobotę zwłaszcza Paweł Jabkowski i Krystian Mroczek. Było ich widać praktycznie przy każdej naszej akcji. Jak oceniam Piotrka Piekarskiego? Było widać, że to gracz z innej półki i że przerasta innych graczy. Mam nadzieję, że będziemy mieli z niego dużo pożytku.
Maciej Dolata (Jarota Jarocin)
– Gratuluję Motorowi okazałego wyniku. Muszę przeprosić naszych kibiców, zwłaszcza tych 15, którzy przejechali za nami tyle kilometrów. Niestety nie zobaczyli Jaroty, tylko zlepek drużyny. Zarówno Motor, jak i my mieliśmy przed meczem swoje problemy. Ze starych składów zostało nam w zasadzie po pięciu piłkarzy. Nie ukrywam, że u nas kilku graczy nie mogło wystąpić w sobotę, ale zawody przegraliśmy w środkowej strefie boiska. Także indywidualności ze strony Motoru przesądziły o tym wysokim zwycięstwie. Jechaliśmy do Lublina ponad 12 godzin, ale wracając z takim bagażem bramek pewnie podróż w drugą stronę potrwa jeszcze dłużej. To był po prostu blamaż, musimy od poniedziałku wziąć się ostro do pracy i jak najszybciej zmazać plamę po tym występie.