Nie chcą dłużej dawać pieniędzy

- Nachodzą nas, jak najgorszych, abyśmy płacili składki. Zatrzymują ludziom renty. A takie brzozy urosły, że trzeba je piłą motorową ścinać, bo ręczną się nie da. Dlaczego przez lata spółka nie zajęła się tym - pyta Piotr Król z Brzostówca w gminie Radzyń Podlaski. Jest jednym z rolników, którzy chcą się odłączyć od spółki wodnej wraz z końcem tego roku. Są też za jej rozwiązaniem. Zebrali podpisy pod wnioskiem o wyłączenie i pod drugim, aby w związku z tym, nie wymagano od nich zaległych opłat. - Moim zdaniem bezpodstawnie, pod przymusem, zbiera się od ludzi pieniądze i nic nie robi - uzasadnia rozmówca. Podkreśla, że w Brzostówcu od 12 lat nie wyczyszczono rowu. - Ja mam podobną sytuację i nie wiem, za co płacę - stwierdza Stanisław Śledź z tej wsi. Tadeusz Sidor, podając się za członka radzyńskiej spółki, podważa ekonomiczny sens dalszego jej istnienia. - Przy takich składkach nie da sobie rady i nie wyjdzie na prostą - uważa T. Sidor. - Dlatego nie ma co dłużej wyłudzać od ludzi pieniądze i rozwiązać spółkę. Tracą najbardziej ci, którzy płacą rocznie po 100, 150 złotych - wyjaśnia. Rolnicy mówią, że ich wieś oddaje 7 tysięcy złotych na roczną konserwację urządzeń melioracyjnych, ale nie widzą działań w tym kierunku. Składki są różne, od 20 do ponad 100 złotych. Chcieli się dowiedzieć od przewodniczącego zarządu KSW, Mariana P., jak wydawane są ich pieniądze. Nie uzyskali odpowiedzi. Wicestarosta radzyński, Andrzej Tetlak, zaznacza, że samorząd powiatowy sprawuje tylko nadzór formalny nad KSW i nie może jej rozwiązać. Jest to w gestii walnego zgromadzenia członków. Zarząd atakowanej spółki jeszcze nie zdecydował, kiedy ono się odbędzie. Przez dwa dni nie udało nam się skontaktować z szefem spółki, aby zapytać, jak się odnosi do zarzutów rolników z Brzostówca.