Pani sędzia przez pół roku nie przychodziła do pracy. Rzecznik dyscyplinarny uważa, że swoje stanowisko opuściła na tak długi okres bez żadnego usprawiedliwienia.
Sędzia zaczęła pracować w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej na początku marca 2010 roku. Nie poprowadziła wielu spraw, bo już w drugiej połowie kwietnia 2010 roku poszła na zwolnienie lekarskie.
Chorobowe skończyło się jej po roku – 22 kwietnia 2011. Straciła wówczas prawo do wynagrodzenia.
Złożyła wtedy w sekretariacie prezesa sądu podanie o udzielenie urlopu: zaległego oraz bezpłatnego na siedem miesięcy.
– Nie udzielono jej urlopu, powinna się stawić do pracy – argumentuje zastępca rzecznika dyscyplinarnego.
Tymczasem, sędzia nie pojawiła się na sali rozpraw. We wniosku o ukaranie rzecznik dyscyplinarny wylicza, że nieusprawiedliwiona nieobecność trwała ponad pół roku, bo aż do listopada 2011 roku, kiedy sędzia dostarczyła kolejne zwolnienie lekarskie.
To nie wszystko. Sędzia nie stawiła się na badanie do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który miał orzec, czy jest zdolna do pracy ze względów zdrowotnych. Wysłała ją tam Krajowa Rada Sądownictwa, która rozpatrywała wniosek o przeniesienie prawniczki w stan spoczynku.
Sędzia nie stawiała się również na wezwania zastępcy rzecznika dyscyplinarnego. Nadsyłała zwolnienia lekarskie. Pisemnie wytłumaczyła, że nie przychodziła do pracy po 22 kwietnia 2011, bo od prezesa Sądu Okręgowego w Lublinie usłyszała, że straciła prawo do wynagrodzenia, a w toku jest sprawa o przeniesienie jej w stan spoczynku. W ZUS nie pojawiła się, bo nie została prawidłowo poinformowana o terminie badania.
Prawniczce grozi kara od upomnienia do wydalenia z zawodu.