Mieszkańcom Wólki Polinowskiej (pow. bialski) nie podoba się wylewanie w pobliżu ich wsi śmierdzącego wywaru. Po naszej interwencji Inspekcja Ochrony Środowiska zakazała wywożenia zimą odpadów na pola.
Według niego wcześnie rano lub późnym wieczorem na pola wyjeżdża beczkowóz. Wylewa brązową, śmierdzącą maź. Zalanych zostało kilkanaście hektarów.
Jednym zapach przeszkadza, inni sami wylewają. – Kiedy w lecie ludzie wylewają na pola wywar brany z gorzelni i szybko zaorują, wtedy przykre zapachy nie utrzymują się długo. Ale nie można lać tej mazi w zimie, bo nie wsiąka i nie da się oddychać – mówi mieszkający w pobliżu pan Stanisław.
Krystyna Rabczuk, sołtys wsi Wólka Polinowska, też jest przeciw zimowemu wylewaniu wywaru na pola. – W mrozie ten smród jakby stał w miejscu. Mieszkam niedaleko pól. Widzę czasem rano lub wieczorem beczkowóz wylewający maź. Bucha wtedy gorąca para – mówi sołtys.
Tuż po kontroli zadzwonił do nas Władysław Rusecki, dyrektor Przedsiębiorstwa Rolno-Handlowego Konstantynów. – To było zrobione na polityczne zlecenie! Ja zapewniam pracę w 30-osobowej firmie. Czy my wylewamy, to moja sprawa – stwierdził.
Tymczasem Mieczysław Bienia informuje, że nie widzi już beczkowozów jeżdżących po polach. A pani sołtys przyznaje, że jest wdzięczna archeologowi za protest. Oboje oczekują szybkiego nadejścia wiosny, bo na razie przykry zapach we wsi się utrzymuje.