Lila Kaczor, prezes Stowarzyszenia Kobiet Aktywnych w Bliskowicach, Bożena Siuda, prezes Stowarzyszenia "Tęcza” w Kopinie i Elżbieta Mroczkowska, dyrektor Regionu Sprzedaży Poczty Polskiej to trzy najbardziej przedsiębiorcze panie – uznali nasi Czytelnicy.
W IV edycji plebiscytu Kobieta Przedsiębiorcza wzięło udział 15 pań. Ze wszystkimi spotkaliśmy się na uroczystej gali w Filharmonii Lubelskiej.
– To wyjątkowa edycja naszego plebiscytu. Czytelnicy oddali swoje głosy na panie, które swoją energię i doświadczenie poświęcają na pomoc innym – mówił Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny Dziennika Wschodniego.
– Ale w zaszczytnym gronie nie zabrakło także kobiet biznesu. Cieszę się, że panie coraz lepiej radzą sobie w tej dziedzinie życia. Podjęły trudne wyzwanie, zdecydowały się na wyrzeczenia, płacą za to wysoką cenę. Ale jest takie angielskie przysłowie: Gdy droga staje się naprawdę trudna, dalej idą najsilniejsi. I nasze panie konsekwentnie idą dalej.
Statuetkę Kobiety Przedsiębiorczej 2012 otrzymała Lila Kaczor, prezes Stowarzyszenia Kobiet Aktywnych w Bliskowicach. Pani Lila uzyskała 547 głosów naszych Czytelników.
– Dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali. Postaram się ich nie zawieść – mówiła pani Lila. II miejsce na podium, dzięki 400 głosom naszych Czytelników, zajęła Bożena Siuda, prezes Stowarzyszenia "Tęcza” w Kopinie. III miejsce przypadło Elżbiecie Mroczkowskiej, dyrektor Regionu Sprzedaży Poczty Polskiej SA, która otrzymała 327 głosów. Swoją nagrodę wręczyła też kapituła powołana przez redaktora naczelnego Dziennika Wschodniego. Tytuł Kobiety Przedsiębiorczej 2012 jednogłośnie przyznaliśmy Zofii Zaorskiej, założycielce Szkoły Superbabci i Superdziadka w Lublinie.
– Kiedy zaczynaliśmy 4 lata temu, byliśmy pierwszą taką szkołą w Polsce, teraz powstają kolejne – mówiła Zofia Zaorska, której na gali towarzyszyły superbabcie z jej szkoły.
Rozmowa z Lilą Kaczor z Bliskowic, zwyciężczynią plebiscytu Kobieta Przedsiębiorcza 2012
• Co to znaczy być kobietą przedsiębiorczą?
– Kobietę przedsiębiorczą wyróżnia to, że znajduje czas dla innych ludzi, zachęca do działania, zawsze ma mnóstwo pomysłów i entuzjazm, którymi umie zarazić innych. Pod tym względem uważam się za kobietę przedsiębiorczą. Jeśli współpracuje się ze wspaniałymi ludźmi to sama przyjemność. Dlatego tytuł Kobiety Przedsiębiorczej 2012 tak bardzo mnie cieszy i, oczywiście, zobowiązuje do jeszcze większego zaangażowania. Postaram się nie zawieść tych wszystkich, którzy na mnie głosowali i samej siebie.
• Skąd wziął się pomysł
na Stowarzyszenie Kobiet Aktywnych, które prowadzi pani od kilku lat?
– Powstał spontanicznie. Wynikał z prostej potrzeby spotykania się kobiet w naszej wsi. Pierwsze spotkanie zorganizowałyśmy w budynku szkoły podstawowej w sąsiedniej wsi i nazwałyśmy się Klubem Kobiet Aktywnych. Na pomysł przekształcenia go w stowarzyszenie wpadłam w połowie 2009 r. Chodziło o uregulowanie naszego statusu prawnego i możliwość korzystania ze środków unijnych. Początki wcale nie były trudne, bo miałyśmy zapał do pracy i pomysły, których przybywało z każdym kolejnym spotkaniem. Pierwszą dużą imprezą, którą zorganizowałyśmy był Dzień Kobiet w 2009 r. dla wszystkich mieszkanek lokalnych miejscowości. Jednocześnie we współpracy z Ochotniczą Strażą Pożarną w Bliskowicach pozyskałyśmy pierwsze pieniądze, które poszły na remont remizy w Bliskowicach. Jedno z pomieszczeń przeznaczyłyśmy na naszą siedzibę. Później były m.in. Spotkanie Sobótkowe, I Dzień Miejscowości Bliskowice, Święto Pieczonego Ziemniaka, cykl szkoleń "Styl Kobiety Aktywnej” o modzie i urodzie, warsztaty kulinarne i rękodzielnicze oraz wiele innych imprez. W tym roku znowu chcemy zorganizować warsztaty kulinarne według "przepisów babuni” i rajdy rowerowe.
• A jak reagowali mieszkańcy na pani
klub?
– Jak każda nowość budził wiele kontrowersji w naszym środowisku. Koła gospodyń wiejskich nie są już tak popularne i ludzie zapomnieli, że kobiety chcą działać wspólnie i robić coś, z czego będą mogli korzystać wszyscy mieszkańcy wsi. Nie przejmowałyśmy się plotkami. Powtarzałam moim dziewczynom, że ludzie zawsze gadają, a my róbmy swoje. Wiedziałam, że z czasem przywykną i zaakceptują tę "ligę kobiet”, jak nas nazywali. I tak się stało. Od początku bardzo dobrze układała nam się natomiast współpraca z Ochotniczą Strażą Pożarną w Bliskowicach i władzami gminy Annopol. Obecnie w stowarzyszeniu działa już 40 kobiet. Nasza działalność przyczyniła się do powstania jeszcze kilku innych kobiecych stowarzyszeń na terenie naszej gminy. Mogę więc śmiało powiedzieć, że byłam prekursorem i dobrym duchem rozwoju działalności społecznej w gminie Annopol.
• Czy kobieta przedsiębiorcza, która pracuje zawodowo i działa społecznie, ma jeszcze czas dla siebie?
– Chciałam robić coś więcej, niż tylko zajmować się rodziną – mężem i dziećmi oraz pracą zawodową w Urzędzie Gminy w Annopolu. Dlatego zaangażowałam się w działalność społeczną. Stowarzyszenie Kobiet Aktywnych nazywam moim ukochanym trzecim dzieckiem. Jestem też szczęśliwą babcią 3-letniej Natalii i 5-miesięcznej Ani, które, niestety, mieszkają aż nad morzem. Czas, który inne babcie poświęcają wnukom, ja przeznaczam właśnie na działalność społeczną. Mam też chwile tylko dla siebie. Najchętniej czytam wtedy książki i pracuję w ogrodzie. Zamierzam też prowadzić gospodarstwo agroturystyczne, mam już przygotowane pokoje. Bliskowice są naprawdę piękne i na pewno warto tu odpocząć.
Katarzyna Prus
Rozmowa z Zofią Zaorską, laureatką nagrody kapituły redaktora naczelnego Dziennika Wschodniego w plebiscycie Kobieta Przedsiębiorcza 2012
• Ma pani jakiś przepis
na przedsiębiorczość?
– Najpierw trzeba mieć marzenia, potem znaleźć sojuszników idei, a potem ciągle szukać m.in. sponsorów, partnerów, dziennikarzy, którzy poczują, że to ważny problem. A jeśli się zjawią chętni, to trzeba ich zintegrować, zainteresować i obudzić w nich marzenia.
• Jakie były początki pierwszej w Polsce Szkoły Superbabci i Superdziadka, którą założyła pani w Lublinie?
– Pomysł na jej założenie wynikał z potrzeby serca, żeby być dobrą babcią dla swoich wnuków, ale też z długoletniego doświadczenia pracy z osobami starszymi w ramach Lubelskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zadowolenie daje nie tylko sama aktywność, ale też jej cel. Jeśli robimy coś dobrego dla innych, to nie tylko mobilizuje, ale też przynosi satysfakcję. Warto też stale się rozwijać, na to nigdy nie jest za późno. Dobrze jest być w grupie osób o podobnych potrzebach, wspólnie uczyć się i bawić. Wiek nie jest ważny tylko chęć by coś tej grupie dać od siebie, choćby uśmiech, przyjazny uścisk dłoni, a także własne doświadczenia i umiejętności. Temu ma służyć moja szkoła.
• Jak działa szkoła?
– Mija już czwarty rok, od kiedy zdobyłam grant na ten projekt i wszystko rozwija się w dobrym kierunku. Rocznie pracuje tu wspólnie ok. 30 osób, ale też kilku absolwentów – w tym jeden dziadek – którzy działają w grupie teatralnej. Chciałabym rozwinąć pomysł pracy w małej grupie, która przygotowuje coś dla dzieci także spoza rodziny. Nasz Teatr Bajarka odwiedził już kilkanaście przedszkoli. Ostatnio powstał Zespół Opowiadaczy oraz Zespół Zabaw z Grupą. Mamy zamiar przygotować poranki z bajką i zabawą. Marzy mi się też grupa dziadków z pasją, ale na razie to trudne wyzwanie.
• W czym szkoła pomaga babciom i dziadkom?
– Moi uczniowie wiedzą, jak się kiedyś uczyło, karmiło i wychowywało dzieci. Teraz stają przed nowymi wyzwaniami. Muszą być pomysłowi, bardziej atrakcyjni niż komputer i telewizja. Dlatego pilnie uczą się nie tylko tego, jak bawić się z wnukami. Uczymy się też, jak rozmawiać, słuchać z uwagą i rozumieć wnuki i dorosłe dzieci. To naprawdę trudne sprawy.
• Jakie trudności mają najczęściej pani uczniowie w kontaktach ze swoimi wnukami?
– Dobry kontakt z wnukiem to nie taka prosta sprawa. Mamy ograniczony czas, rodzice wychowują dzieci po swojemu, a lekcji często już w pierwszej klasie nie umiemy odrobić (np. z języka angielskiego), no i jeszcze ten tajemniczy komputer. Ale z każdym miesiącem jesteśmy coraz lepsi i mamy szanse stać się prawdziwymi superbabciami i superdziadkami.
• Szykuje pani jakieś nowe propozycje dla babć i dziadków?
– Chciałabym zrobić jeszcze mnóstwo rzeczy, ale niestety wiele zależy od finansów. Dziękuję wszystkim za uznanie, kwiaty, serdeczne słowa, ale pomóżcie konkretnie. Nie wiem, jaki będzie los szkoły, czy dostaniemy dofinansowanie. Chciałabym zorganizować Letnią Szkołę i zastanowić się, jak przekazać nasze doświadczenie innym. Jak przekonać, że edukacja babć i dziadków jest szansą nie tylko dla nich, ale także dla dzieci, rodzin, zabieganych matek. Każdy ma albo miał babcię, liczę więc na pomoc Szkole Superbabci i Superdziadka, bo chcemy nadal działać i rozwijać się.
Katarzyna Prus
II miejsce na podium zajęła Bożena Siuda, prezes Stowarzyszenia \"Tęcza” w Kopinie
Elżbieta Mroczkowska jest absolwentką historii na KUL. Ukończyła studia podyplomowe z zarządzania i marketingu na SGH w Warszawie oraz zarządzania projektem z Unii Europejskiej w Lubelskiej Fundacji Rozwoju. Od wielu lat związana z marketingiem i promocją. Na stanowisku dyrektora w Poczcie Polskiej w Lublinie pracuje ponad dwa lata. Wcześniej była kierownikiem marketingu i rzecznikiem Poczty Polskiej w Lublinie. – Praca zawodowa wymaga bardzo dużo zaangażowania. Odpowiadam za usługi pocztowe skierowane do przedsiębiorstw, instytucji i firm, a tu liczą się przede wszystkim wyniki i dobra jakość obsługi. Mimo to angażuję się również w działalność społeczną – opowiada pani Elżbieta. – Przez kilka lat byłam radną dzielnicy Sławinek, a od ponad roku jestem radną miejską wybraną w okręgu obejmującym Czechów, Botanik, Szerokie, Sławin i Sławinek. Staram się pomóc wszystkim, którzy zwracają się do mnie ze swoimi problemami.