Funkcjonariusz z Chełma omal nie stracił wzroku. Po służbie o 3. w nocy próbował powstrzymać człowieka, który demolował taksówkę. Młody mężczyzna i jego dziewczyna pobili go. W szpitalu okazało się, że policjant miał alkohol we krwi
Do awantury doszło w sobotę o godz. 3 w nocy, u zbiegu ul. Lwowskiej i Armii Krajowej w Chełmie. 25-letni Łukasz M. i 23-letnia Andżelika N. wracali taksówką z imprezy. Jak wyjaśnili podczas późniejszego przesłuchania, wydawało im się, że kierowca wiezie ich dłuższą trasą. Doszło do kłótni z taksówkarzem. Młodzi ludzie wysiedli z samochodu. Po chwili 25-latek zaczął demolować samochód. Kopał auto i walił w nie butelką.
Wtedy na miejscu zdarzenia pojawił się policjant. Był już po służbie, w cywilnym ubraniu. Razem z kolegą wracał ze sklepu. Zauważył awanturujących się pasażerów. – Gdy funkcjonariusz zwrócił im uwagę, informując jednocześnie, że jest policjantem, 25-latek wraz z kobietą zaatakowali go i pobili – mówi podkom. Ewa Czyż, oficer prasowy chełmskiej policji.
Napastnicy przewrócili policjanta i kopali go w twarz. Jak się później okazało, mężczyzna doznał poważnych obrażeń. Ma m.in. złamany nos i kości oczodołu. Lekarze ocenili, że pobicie mogło się dla niego skończyć ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu – mógł stracić oko.
Jak ustalili śledczy, kolega policjanta nie zdążył powstrzymać napastników. Był kilkanaście metrów dalej i rozmawiał z taksówkarzem. Po bójce pomógł policjantowi dotrzeć do szpitala, gdzie lekarze walczyli o uratowanie jego wzroku. Badanie przeprowadzone trzy godziny po zdarzeniu wykazało, że policjant miał we krwi alkohol.
– Pokrzywdzony tłumaczył, że napił się po tym, jak zobaczył w lustrze swoją zmasakrowaną twarz. Nie widział na jedno oko i był przekonany, że je stracił – wyjaśnia Andrzej Lebiedowicz, zastępca prokuratora rejonowego w Chełmie.
Po awanturze Łukasz M. i jego towarzyszka odeszli z miejsca zdarzenia. Zostali wylegitymowani przez patrol policji, który interweniował w innej sprawie, kilka ulic dalej. Mundurowi nie wiedzieli, że młodzi ludzie brali udział w pobiciu. – Po zdarzeniu oboje wyjechali z miasta. Zostali zatrzymani we wtorek w Warszawie – dodaje podkom. Ewa Czyż.
W środę Łukasz M. i Andżelika M. stanęli przed prokuratorem. Zarzucono im m.in. napaść na policjanta. – Kobieta przyznała się do zarzucanych jej czynów. 25-latek przyznał się tylko częściowo – dodaje prokurator Lebiedowicz. – Nie zaprzeczał, że kopał w taksówkę. Nie przyznaje się jednak do pobicia.
Łukasz M. przekonywał, że to policjant zaczął go szarpać. Miał być agresywny wobec 25-latka i jego dziewczyny. Przeczą temu ustalenia śledczych. Zatrzymana kobieta nie miała żadnych obrażeń. Z kolei Łukasz M. miał tylko otarcia na kostkach dłoni. Biegli ocenili, że mogły one powstać podczas bicia policjanta.