Oba urzędy o swoich odkryciach powiadomiły prokuraturę.
– Najpierw wpłynęła do nas niekompletna dokumentacja projektowa, która stanowi podstawę do ubiegania się o pozwolenie na budowę – opowiada Piotr Deniszczuk, starosta chełmski. – Dokumenty były podpisane, ale nie zostały opieczętowane przez projektanta. Okazało się, że inwestor dokumentację zamówił w firmie projektowej. Po pieczątkę udał się już jednak nie do niej, ale bezpośrednio do projektanta. Wtedy wyszło na jaw, że nie miał on nic do czynienia z tym projektem, a jego podpis został sfałszowany. To wystarczyło, abyśmy o zdarzeniu powiadomili prokuraturę.