Do schroniska "Monar-Markot” policjanci przywieźli bezdomną, bardzo zaniedbaną kobietę. Była niewidoma. Pogotowie zabrało ją do szpitala, ale po kilku godzinach wróciła do ośrodka. Lekarz uznał, że nie wymaga leczenia szpitalnego, a jedynie ambulatoryjnej porady okulistycznej.
– Lekarka zastanawiała się, co z naszą podopieczną zrobić, skoro w chełmskim szpitalu nie dyżurował okulista – mówi Barbara Fiałkowska, szefowa schroniska. – Kiedy zaproponowałam, że może by tak zabrać ją do Krasnegostawu, sprzeciwił się temu… kierowca. Odniosłam wrażenie, że miał więcej do powiedzenia, niż lekarz.
Koniec końców pogotowie zabrało 57-letnią Ewę O. do szpitala. Lekarz stwierdził tam, że jest praktycznie ślepa. Innych dolegliwości nie zgłaszała. Mimo to, zbadał ją także neurolog. Dostała również kroplówkę z potasem. W karcie informacyjnej w rubryce "zalecenia” lekarz napisał, że pacjentka wymaga ambulatoryjnej porady okulistycznej i zwolnił ją do "domu”. Szpitalną karetką odwieziono ją więc z powrotem do ośrodka.
– Przyznaję, że szlag mnie trafił – mówi Fiałkowska. – Przecież nasze schronisko to nie dom pomocy społecznej, ani szpital. Nie mamy warunków, ani kwalifikacji, aby opiekować się ludźmi w takim stanie, jak Ewa O.
Fiałkowska wzięła sprawy w swoje ręce. Własnym autem niewidomą kobietę zawiozła na oddział okulistyczny krasnostawskiego szpitala. Spodziewała się kłopotów, gdyż nie miała skierowania. Tymczasem mile się rozczarowała. Lekarz bez problemu przyjął pacjentkę i dokładnie ją zbadał.
Stwierdził m.in., że kobieta ma odklejone spojówki i, aby zachowała możliwość widzenia choćby w jednym oku, powinna być natychmiast operowana. W związku z tym, że krasnostawska placówka nie posiada potrzebnych do takiej operacji sprzętu wypisał jej skierowanie do kliniki okulistycznej w Lublinie.
Fiałkowska nie może zrozumieć, dlaczego jeden szpital pozbył się pacjentki, a drugi tak profesjonalnie ją potraktował.
– W przypadku tej kobiety, z naszej strony wszystko, co można było dla niej zrobić, zostało zrobione – zapewnia Arnold Król, zastępca dyrektora chełmskiego szpitala ds. lecznictwa. – Nie rozumiem, dlaczego zawieziono ją do Krasnegostawu. Można ją było przyprowadzić do naszej poradni okulistycznej. Diagnoza na pewno byłaby taka sama.
Dyrektor nie wziął jedynie pod uwagę, że Ewa O. nie miała nikogo, kto powinien się nią zająć. Sama wpędziła się w tę sytuację, od dawna koczując z innymi bezdomnymi na terenie dawnej parowozowni. Fiałkowska zaopiekowała się nią, chociaż nie było to jej obowiązkiem. Na co dzień, jako szefowa schroniska dla bezdomnych, a nie chorych i ułomnych ma zupełnie inne obowiązki.