W Łopienniku Nadrzecznym znaleziono zwęglone ciało mężczyzny. Kuria potwierdziła, że ofiarą jest ks. Bogusław P., podejrzany o molestowanie nastolatków.
Zwłoki leżały tuż przy grobie jego rodziców, kilka metrów od ogrodzenia oddzielającego cmentarz od ulicy. W pobliżu znaleziono nóż i fragment pojemnika, prawdopodobnie z łatwo palną substancją.
Wieczorem ks. Krzysztof Mikołajczuk, wicekanclerz Kurii Metropolitalnej w Lublinie wydał oświadczenie, w którym potwierdził, że na cmentarzu "znaleziono spalone zwłoki ks. Bogusława P., kapłana Archidiecezji Lubelskiej.”
Wcześniej policjanci przeszukali dom, w którym mieszkał duchowny. Znaleźli list pożegnalny, który zostawił ksiądz. Prokuratura nie ujawnia jego treści.
– Wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że to Bogusław P. popełnił samobójstwo na cmentarzu – mówi prokurator Mirosław Buczek, zastępca prokuratora okręgowego w Zamościu. Ale zastrzega, że z oficjalnym komunikatem prokuratura musi zaczekać – aż dostanie wyniki badań DNA.
Ks. Bogusław P. wychował się w Łopienniku Nadrzecznym, a potem pracował jako wikary. Był tam wciąż zameldowany. To zdecydowało, że właśnie do krasnostawskiego sądu trafił akt oskarżenia przeciwko niemu. Prokuratura zarzucała mu to, że wykorzystywał seksualnie ministranta w Niemczech.
Informację o procesie ks. Bogusława P. wyczytał jego były uczeń z podlubelskiej Turki. Zawiadomił prokuraturę, że przed laty był przez niego molestowany. Obciążające zeznania złożył też jego znajomy. Obaj byli wówczas ministrantami.
W ubiegły wtorek po księdza przyjechali policjanci. – Wyszedł do nich z domu z aktówką w ręce, nie musieli nawet wchodzić do środka – zauważyli sąsiedzi. – A wcześniej, rankiem, długo stał nad grobem rodziców.
Prokuratura wystąpiła o aresztowanie duchownego. W czwartek sąd uznał, że dowody są mocne, ale aresztu nie zastosował.
W swoim oświadczeniu wicekanclerz kurii podkreśla: "Ks. Bogusław P., zarówno wobec instytucji wymiaru sprawiedliwości, jak i przed swoimi zwierzchnikami nie przyznał się do winy, wyraźnie oświadczając, że zarzucane mu czyny nigdy nie miały miejsca.”
Przed sądem duchownego wspierali przyjaciele. – On jest przygotowany na śmierć, tylko wiara trzyma go przy życiu – mówiła ze łzami w oczach jedna z kobiet. – Wszystko ma już gotowe, buty, ubranie…