Pomiędzy ulicami Partyzantów i I Armii Wojska Polskiego niemal z dnia na dzień zniknęło 87 blaszanych garaży. Wszystkie były postawione nielegalnie.
– Aby zlikwidować akurat tę kolonie garaży potrzebowaliśmy ośmiu miesięcy – mówi Krzysztof Chyła, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Chełmie. – Musieliśmy personalnie ustalić wszystkich właścicieli, aby przesłać im wezwania do usunięcia budowlanych samowoli. Każdy przypadek traktowany był indywidualnie.
Chyła przyznaje, że tym razem wszystko poszło wyjątkowo sprawnie. Garażowicze bez szemrania rozebrali blaszaki. Nie uciekali się do żadnych wybiegów formalnych, aby jak najdłużej je zachować. Dzięki temu cały zajmowany przez nich do niedawna teren jest już uprzątnięty.
– Kiedy obejmowałam stanowisko dyrektora ChBP przyjęłam te garaże z całym dobrodziejstwem inwentarza – mówi Anna Radosławska. – Po tym, jak otrzymałam od pana Chyły pismo, abym je usunęła, natychmiast rozwiązałam wszystkie umowy dzierżawy. Kto z naszych dzierżawców miał nadpłatę, temu zwróciliśmy pieniądze.
Radosławska przyznaje, że od garażowiczów w ciągu roku wpływało do kasy ChBP około 15 tys. zł. Pieniądze te między innymi wydawane były na zakupy nowych książek.
Jeden z pragnących zachować anonimowość chełmskich architektów uważa, że samymi zakazami niczego się nie rozwiąże. – Winę za to, że garażowiska wyrastają w coraz to innych punktach miasta ponoszą jego gospodarze – twierdzi dodając, że skoro miasto nie wydziela terenów pod budownictwo garażowe, to mieszkańcy radzą sobie jak mogą. Stąd właśnie biorą się koszmarne blaszaki, wciskające się na wszelkie wolne działki.