Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Kraj Świat

11 września 2011 r.
19:38
Edytuj ten wpis

Naznaczony 11 września: Rozmowa ze strażakiem z WTC

Stanley Trojanowski przy swoim wozie bojowym (Waldemar Piasecki)
Stanley Trojanowski przy swoim wozie bojowym (Waldemar Piasecki)

Z nowojorskim strażakiem Stanisławem Trojanowskim, bohaterem z World Trade Center, rozmawia Waldemar Piasecki.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
- Jesteś najbardziej znanym Polakiem bezpośrednio związanym z atakiem na Nowy Jork 11 września 2001 roku. Bohaterem akcji ratunkowej, w której uczestniczyłeś jako strażak, honorowanym w Białym Domu, polskim Sejmie, Nagrodą Fryderyka TV Polonia za rozsławianie imienia Polski, opisywanym w amerykańskich książkach, pokazywanym w mediach. Jak z tym wszystkim żyjesz..

Wiesz co? Jak by ci powiedzieć, żeby nikt się nie obraził... Mnie samego to nie obchodzi, ani nie zajmuje. Ja to robię dla chłopaków, którzy wtedy oddali życie. A ze straży pożarnej to jest 343 osoby. Dodaj do tego ich żony, dzieci, krewnych, znajomych. To jest wielka r o d z i n a. Ja w niej żyję i robię, co mogę dla niej. Nie dbam o siebie i ten cały szum dookoła mnie...

- W pierwszą rocznicę tragedii odmówił Pan prezydentowi RP i nie przyleciał, mimo imiennego zaproszenia na obchody rocznicy tragedii w Polsce... Wielu Polaków było zaskoczonych...

Ja nie miałem nic przeciw Kwaśniewskiemu... Ale World Trade Center poległ mój dowódca porucznik Glenn Wilkinson. Przez dziewięć godzin wyciągaliśmy jego ciało spod ruin. Rok później, 11 września, w naszej jednostce Engine 238 odsłanialiśmy tablicę ku jego pamięci. Gdzie miałem wtedy być? Z nim? Czy na salonach w Warszawie? Polskiego prezydenta i premiera spotykałem potem w "ground zero”, na miejscu gdzie było World Trade Center....

- Porozmawiajmy o relacjach z innymi wielkimi tego świata. Co podarowałeś Janowi Pawłowi II?

W prezencie imieninowym, na świętego Karola, 3 listopada 2004 roku przekazałem Mu w darze swój hełm strażacki z 11 września 2001 roku.

- Był on obiektem starań i zabiegów wielu jednostek muzealnych zarówno w Nowym Jorku, jak i całych Stanach. Również dowództwo polskiej straży pożarnej zwracało się o przekazanie hełmu do muzeum pożarniczego w kraju. Wartość takiego precjozum na aukcji odpowiadała wtedy... autu. Dlaczego trafił w ręce papieża?

Dzieci się nawet trochę "burzyły”, że to pamiątka rodzinna, ale ja wiedziałem swoje. Nikomu innemu bym go nie oddał, tylko jemu... Ja uważałem, uważałem, że Jan Paweł II był jednym z uczestników naszej akcji na WTC. Po drugie, był tym człowiekiem, który jak nikt potrafił zrozumieć cierpienie, poświęcenie bliźniego i sens ofiary życia. Po trzecie, skoro tak cierpiał, chciałem Mu poprzez ten hełm dodać otuchy i siły do zmagania z chorobą.

- Papież był wzruszony przyjmując ten dar serca i błogosławił mu...

To była dla mnie najlepsza "zapłata" za cały 11 września... Będę o tym pamiętał zawsze.

- Jak zaczęła się dla ciebie tego dnia akcja?

Przyszedłem do mojej jednostki Engine 238 na Greenpoincie na ranną zmianę od 9 rano. Byłem już o 8:10. W pokoju wypoczynkowym stale włączony jest telewizor na miejskim kanale informacyjnym "New York 1”. Napiłem się kawy i poszedłem do swojego wozu, za który odpowiadałem jako kierowca zrobić przegląd. Rutyna.

Nagle usłyszanym krzyk kolegi z wypoczynkowego: "Szybko do mnie! Zobaczcie, co się dzieje!”. Spojrzałem na zegarek. Była 8:52. Na ekranie pokazywali wieże World Trade Center w kłębach dymu. Komentarze były chaotyczne. Mówiono o uderzeni jakiegoś samolotu i błędu w pilotażu. Kumple spojrzeli na mnie. Pomyśleli to samo, co ja: ". Jedziemy!”.

Tylko my w mieście mieliśmy wóz o pojemności 12 tysięcy litrów do gaszenia pianą, a jak się pali benzyna, to tylko piana wchodzi w grę. Centrum dowodzenia zadzwoniło o 9:05, jak miałem już wóz gotowy do wyjazdu. Porucznik Glenn Wilkinson dał komendę: "Do wozu”. Chłopaki wskoczyli. Do mnie powiedział, abym wybrał trasę dojazdową, jaką uważam. Najkrócej byłoby normalnie przez Brooklyn Bridge, ale rozum podpowiadał Most Manhattański, bo wszystko pakowało teraz na Brooklyński. Wyjąłem zza koszuli medalik, ucałowałem i przeżegnałem się. Z "firehouse'u” wyjeżdżałem na syrenie, światłach i ile fabryka dała...

Byliśmy w połowie mostu, jak radio podało o drugim uderzeniu w północną wieżę WTC. Zadzwoniła komórka. Z drugiej strony odezwał młodszy syn Michałek (miał wtedy 16 lat). Powiedział mi: "Tato kocham cię. Wróć bezpiecznie”. Zakręciły mi się łzy w oczach. Żeby nie myślał, że pękam, powiedziałem: "Wszystko pod kontrolą, kolego...”. Oczywiście, nic nie było pod kontrolą...

- Co było potem?

Wóz dotarł w rejon ulic Liberty i West, gdzie był punkt dowodzenia. Dookoła wszystko było zakorkowane wozami straży, policji i pogotowia. Wszyscy na siebie trąbili, krzyczeli, wyzywali najgrubszymi przekleństwami. O krok od rękoczynów. Porucznik Wilkinoson podjął decyzję: "Tlen na plecy. Po drugiej butli na zapas. Za mną!” Starym zwyczajem stanąłem przy drzwiach wozu i całowałem każdego wyskakującego. Tradycja. Znaczy, jak pocałowany, musi wrócić z akcji, żeby... odcałować. Nie zdążyłem pocałować tylko porucznika.Już pędził przez ulicę więc głupio było gonić... Krzyknąłem tylko: " Kiss you, Glenn!”, żeby zadziałało i na niego. Musiałem zostać przy wozie.

- Jakie mieliście zdanie?

Dotrzeć na 78 piętro WTC-1 i tam gasić. Załoga szła po schodach, mijając schodzących w dół pracowników. Ci krzyczeli, że to szaleństwo, że nas posyłają na śmierć. Chłopaki docierają. Wszystkie hydranty na piętrze nie działają. Szybami windowymi leje się płonąca benzyna. Biorą się do ewakuacji przerażonych ludzi.

Wyprowadzają całe piętro do hallu głównego. Wtedy coś wstrząsa budynkiem i następuje seria eksplozji. Lecą wszystkie szyby w hallu. Wybiegają na zewnątrz. Patrzą , a tu już nie ma WTC-2. Tylko góra dymiącego gruzu. Glenn liczy ludzi. Brakuje jednego. Pyta, kto go widział ostatni i gdzie. Pędzi z powrotem do budynku. Ostatni raz widzę go przy życiu ...

- Co dalej?

- Kiedy kurz trochę opadł, zaczynamy się liczyć. Nie ma tylko... Glenna Wilkinosona. Jest ten strażak, co go pobiegł szukać. Ciarki przeszły mi po plecach. Szybka decyzja: "Musimy go znaleźć!”. Ruszyliśmy w kierunku West Street, tam gdzie pobiegł. Rzucamy się do przeszukiwania rumowiska. Strażacy podawali wodę, ale hydranty padał jeden po drugim, bo ciśnienie słabło. Żywych się nie znajdowało.

Około 21:55 krzyk: "Chłopaki, znalazłem Glenna!” To woła jeden z kolegów. Jest jakieś 70 metrów od miejsca, gdzie był wieżowiec. Dokopał się do zwłok. Na plecach butla tlenowa. Odgarnął, żeby zobaczyć numer butli. Widzi pierwszą cyfrę "5”. Tak zaczyna się numeracja w naszej jednostce. Potem: 2...3...8. Glenn.

Pognaliśmy po sprzęt. Podnośniki poduszkowe, rozpieracze hydrauliczne, piły tarczowe do cięcia metalu, młoty, kilofy... Tniemy kawałek rumowiska po kawałku. Mówię : "My cię tu stary nie zostawimy. Jedziesz z nami...”

Tarcze pil palą się do białości, sypią iskry. O północy przychodzą z dowództwa, żeby nas odesłać na odpoczynek. Mówimy im spokojnie: "Tu jest nasz dowódca. Nie odejdziemy bez niego”. Uparł się jeden taki, że mamy zejść. Wtedy podobno chciałem mu przy...dolić toporkiem. Nie pamiętam... Pozwolili zostać. O siódmej rano wyciągamy Glenna. Połowa ciała spalona. Niesiemy go na ramionach w kierunku wozu. Służby medyczne odbierają nam zwłoki. Nie pozwalają nam odwieźć do kostnicy, jak chwieliśmy... Chcę pocałować Glenna, ale Bóg nie daje siły...
– Kiedy był pogrzeb?

Pochowaliśmy swego dowódcę 17 września 2001 roku. Dwa dni wcześniej pochowany został kapelan straży pożarnej ks. Mychal Judge, uznany oficjalnie za "ofiarę nr 1”. Zginął, udzielając ostatniego namaszczenia umierającemu strażakowi, memu kumplowi Danny'emu Suhrowi. Po mojemu, do Danny był pierwszym poległym na ziemi. Wcześnie ginęli ludzie w wieżowcach, ale kto pierwszy nie da się ustalić. A tak, już naprawdę, to kapitanem pierwszego samolotu, który uderzył w wieżę, był John Ogonowski. Z powodzeniem można by uznać jego pierwszeństwo. Wracając do pogrzebów, tego dnia, co ks. Judge, odbył się też pogrzeb szefa nowojorskiej straży pożarnej Petera Ganciego, który poległ kierując akcją.

- Na ilu pogrzebach strażackich byłeś?

Na stu siedemnastu...

- Czy jest ktoś, kto był więcej razy?

Nie wiem. Rudolph Giuliani, legendarny burmistrz Nowego Jorku, był na ponad 160 strażackich pożegnaniach. Czasem nawet na trzech pochowkach dziennie. On jednak poruszał się opancerzoną limuzyną w obstawie, a ja starym wysłużonym vanem. Ale to nie była rywalizacja. To był mój święty obowiązek. Oni zginęli 11 września 2001 roku, ja wyszedłem z akcji na World Trade Center cało. Być może dlatego, że oni zginęli.

- Co się potem z tobą działo?

Wiesz dobrze. Do marca 2002 roku byłem na chorobowym. Pogruchotane plecy, zmarnowane płuca, duszności, plucie krwią. Spotkania z psychologiem, żeby zwalczyć depresję, koszmary nocne. Poszedłem na aut. Emerytura w wieku 47 lat.

– A koledzy?

Ponad 600 zapadło na różne choroby, z tego ponad 50 na raka. Zmarło już 64, kilkunastu popełniło samobójstwa. Ponad sto rodzin strażackich zostało rozbitych przez rozwody i separacje. Do psychiatrów i psychologów trafiło ponad osób... Itd. Wielu żyło z dnia na dzień, piło, szukało ratunku w spotkaniach z kumplami. To druga strona medalu naszego bohaterstwa, którym politycy napychają sobie gęby do patriotycznych przemówień.

- Podczas akcji na World Trade Center oddało życie 343 nowojorskich strażaków. Jak wiadomo byli wśród nich Polacy. Zwracał się Pan wielokrotnie i do wielu ważnych ludzi w Polsce o ich upamiętnienie. I co?

Generalnie, g..no! Poszło do ziemi co najmniej dwudziestu chlopaków polskiego pochodzenia. Z pamięci mogę wymienić: Josepha Grzelaka, Scotta Kopytko, Billa Krukowskiego, Allana Tarasiewicza, Michaela Warchalę, Stanleya Smagalę. Byli także nasi o typowo amerykańskich nazwiskach, jak taki choćby Dennis Cross.
- Walczyłeś o ich pamięć?

Mówiłem o nich, kiedy mnie zaprosili do Sejmu. Mówiłem, kiedy mnie przyjmowało dowództwo polskiej straży pożarnej. O konkretnym już nazwisku mówiłem komendantowi lubelskiej straży oraz lubelskim oficjelom z prezydentem Wasilewskim na czele, który przyjął mnie w Ratuszu. Chodziło mi o Stanleya (Staszka) Smagalę. Uważałem go za symbol, prosiłem, żeby mu dać w Lublinie ulicę. Olali to...

- Dlaczego on?

Bo jego rodzina się wywodzi z tych stron, z Lubelskiego, ale nie tylko... Pięć tygodni po jego śmierci na świat przyszła jego córeczka... To było pierwsze z 52 dzieci, jakie urodziły się po śmierci swoich ojców 11 września 2001 roku. Wdowa po Staszku Dena, prócz wspólnie wybranego imienia: Alexa, dodała malej także – Faith czyli Wiara.

Miejsce Staszka przy stole w domu jest nakrywane do każdego posiłku. Tak jakby tylko wyszedł na służbę i zaraz miał wrócić. Na tym polega siła wiary, że nie odszedł na zawsze. Jest z nami. Ulica mogła ten fakt podkreślić i być pięknym dowodem solidarności. Ale Lublin pozostał głuchy.

- Bohaterowie 11 września mają swoje ulice poza Stanami?

Oczywiście. W całej Europie zachodniej, w Japonii. Nawet na Ukrainie...

- A w Polsce?

Polski jakoś to nie dotyczy....

- Co u ciebie po dziesięciu latach od 11 Września, bohaterze? Co u rodziny?

Jak mówisz mi "bohaterze”, to chętnie bym ci przy...dolił. Całe szczęście już kończymy tę rozmowę... Większość czasu staram się spędzać w górach, gdzie mamy taki mały dom letni. Dobre powietrze, mało ludzi, dużo zwierząt. Żona Bogusia pracuje dalej. Najstarsza 28-letnia córka Natalka wyszła za mąż za oficera US Navy. Służy, jako inżynier okręcie wojennym w rejonie Zatoki Perskiej. Urodził im się synek Jake, któremu wyprawiamy chrzciny w połowie września. Starszy chłopak ma 27 lat i służy w straży pożarnej w jednostce na Brooklynie. Młodszy, dwudziestopięciolatek Michał, pracuje w restauracji, jest strażakiem-ochotnikiem, ale też myśli o służbie zawodowej w FDNY. Jakoś klepie się tę amerykańską bidę...

- Jaką bidę? Podobno za 11 Września dostaliście jakieś milionowe odszkodowania?

Ty chyba jednak pracujesz na to żeby zarobić w dzioba... Dopiero 20 grudnia zeszłego roku (pamiętam, bo to były moje urodziny) uchwalono 4,3 mld dolarów świadczeń dla poszkodowanych. Na leczenie, rehabilitację i częściowo na odszkodowania. Ja, tak jak inni strażacy, dostałem tylko za wcześniejsze przejście na emeryturę. Biorę też samą emeryturę.

- Podobno na ruinach towarzyszyły wam podczas akcji plakat obrazu Matki Boskiej, nazwanej potem Madonną z World Trade Center, która wspomagała ratowników?

Tak, to prawda. Nie wiadomo dokładnie jak się pojawiły, kto je porozwieszał. Wiele się o nich mówiło. Bez wątpienia były wtedy znakiem otuchy i nadziei, dla tych którzy byli wtedy w tym piekle.. Jak później ustalono, były to reprodukcje obrazu "Our Lady of Universe” ("Matki Bożej Wszechświata”), jaki był wystawiany nowojorskiej siedzibie ONZ w roku Millenium, a którego autorką jest meksykańska artystka Jacqueline Ripstein, katoliczka żydowskiego pochodzenia.

- Mam go na ścianie...

Jak mówisz, że go masz, to ja powiem skąd... Dostałeś go od nas, od strażaków nowojorskich wraz ze strzępami flagi ze wozu bojowego FDNY. Uważamy cię za "swojego człowieka”, który też był tego dnia w rejonie Ground Zero. Który rozumie i pamięta. I nas strażaków i to, co się 11 września działo.

- Rozumiem i pamiętam. A czym pamięć o TYM jest dla ciebie?

Dwie sprawy. Po pierwsze, jak najwięcej opowiadaj o tym, co się wtedy zdarzyło. Wszędzie gdzie możesz. Ludzie muszą wiedzieć, jak było naprawdę. Bo ta prawda oficjalne i telewizyjna to często pic na wodę i propaganda. Drugie to taka zwykła, codzienna pamięć, a nie jakieś dęte mowy do kamer telewizyjnych i dziennikarzy. Proste czyny: zapal znicz na grobie kumpla, zadzwoń do żony i zapytaj czy nie potrzebuje pomocy, zabierz jego syna na mecz koszykówki czy bejsbola. Reszta jest w nas...

- Czujesz się naznaczony przez tamten dzień?

A nie widzisz? To mi już zostanie do śmierci...




Pozostałe informacje

Półfinałowa rywalizacja w Sopocie była bardzo ciekawa

PGE Start Lublin wyraźnie przegrał w Sopocie i po dwóch spotkaniach w tej parze jest remis

To był zupełnie inny mecz niż ten rozegrany w środę. Przede wszystkim widać, że Trefl Sopot odrobił pracę domową związaną z porażką w pierwszym spotkaniu. Tym razem to gospodarze byli górą - 95:79.

Avia znowu lepsza od Świdniczanki. O utrzymanie jeszcze będą musieli się postarać
ZDJĘCIA
galeria

Avia znowu lepsza od Świdniczanki. O utrzymanie jeszcze będą musieli się postarać

Świdniczanka prowadziła w derbach z Avią, ale drugi raz w tym sezonie musiała uznać wyższość sąsiada zza miedzy. Tym razem żółto-niebiescy wygrali 2:1. A to oznacza, że drużyna Łukasza Gieresza w ostatniej serii gier jeszcze będzie musiała powalczyć o utrzymanie

Myślał że chroni swoje oszczędności. Przekazał oszustom 180 tys. zł

Myślał że chroni swoje oszczędności. Przekazał oszustom 180 tys. zł

Policjanci z Lublina poszukują oszustów, którzy wyłudzili od jednego z mieszkańców ponad 180 tys. zł. Do mężczyzny zadzwonili oszuści z informacją, że jego oszczędności są zagrożone.

Panie aktywnie włączyły się w kampanię Rafała Trzaskowskiego
Wybory prezydenckie 2025

Lubelski sztab Trzaskowskiego podsumowuje kampanię: wybór między krawatem a bejsbolem

Wyraźne zmęczona europosłanka Marta Wcisło, jeszcze przed rozpoczęciem konferencji prasowej podsumowującej kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego w naszym, regionie, po cichu powiedziała, że w końcu będzie miała czas posprzątać mieszkanie. A tak bardziej politycznie, to poseł Michał Krawczyk, szef lubelskiego komitetu, i jego ekipa przypomnieli, że 1 czerwca oddamy głos w niezwykle ważnych wyborach.

Ekran koło orlika zostaje. Skarga sąsiadów oddalona

Ekran koło orlika zostaje. Skarga sąsiadów oddalona

Zbudowany w marcu 2022 roku ekran akustyczny przy boisku szkolnym na os. Włostowice w Puławach decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego - nie zostanie rozebrany. O likwidację bariery starało się jedno z małżeństw. To samo, które doprowadziło do zamknięcia boiska.

Nawrocki mobilizuje "obóz patriotyczny" w Białej Podlaskiej. Niespodziewany gość na scenie
Zdjęcia
galeria

Nawrocki mobilizuje "obóz patriotyczny" w Białej Podlaskiej. Niespodziewany gość na scenie

Społecznego buntu przeciwko władzy Donalda Tuska już nie zatrzymamy, my wygramy- grzmiał w Białej Podlaskiej Karol Nawrocki. Kandydat na prezydenta zachęcał wyborców do pełnej mobilizacji w niedzielnych wyborach. Poparcia udzielił mu niedawny kontrkandydat, Marek Jakubiak.

Hanna Krall Honorową Obywatelką Lublina. „Może literatura ma jakiś sens”
ZDJĘCIA
galeria

Hanna Krall Honorową Obywatelką Lublina. „Może literatura ma jakiś sens”

- Franciszko Arnszteinowo... Rufciu Winograd... Pani Apolonio… Dzięki wam tutaj jestem. Bo pisałam. Ale i wy ze mną teraz jesteście, dzięki książce. Może literatura ma jakiś sens - mówiła Hanna Krall podczas uroczystości nadania Honorowego Obywatelstwa Lublina.

Bąkiewicz i awantura na sesji. Policja bada, czy złamano prawo

Bąkiewicz i awantura na sesji. Policja bada, czy złamano prawo

Nie prokuratura, ale policja ma zająć się wyjaśnieniem czy w ostatni poniedziałek, gdy podczas sesji Rady Miasta Zamość w Sali Consulatus pojawił się Robert Bąkiewicz z ekipą telewizji Republika, doszło do złamania prawa.

Oni stoją za Trzaskowskim. Kampania wyborcza podsumowana w Zamościu
galeria

Oni stoją za Trzaskowskim. Kampania wyborcza podsumowana w Zamościu

Panie w czerwonych koralach. Panowie z transparentami i flagami: polską i unijną. Nie zabrakło tabliczek i transparentów z podobizną i hasłami poparcia ich kandydata na prezydenta. Tak członkowie sztabu Rafała Trzaskowskiego w Zamościu podsumowali na kilka godzin przed ciszą wyborczą kończącą się kampanię.

„C” jak ciekawość, czary i czytanie – Festiwal Alfabet znów w Lublinie!

„C” jak ciekawość, czary i czytanie – Festiwal Alfabet znów w Lublinie!

Już po raz trzeci litery opanują Ogród Saski – a wszystko za sprawą Festiwalu Alfabet, który w dniach 31 maja – 2 czerwca zaprosi młodych (i nieco starszych) miłośników książek do wspólnego odkrywania magii czytania. W tym roku całą imprezą rządzi litera „C” – jak ciekawość, Carroll, Collodi, czary… i całe mnóstwo świetnych wydarzeń!

Marketing w erze cyfrowej: znaczenie kursów Google Ads, SEO i marketingu internetowego

Marketing w erze cyfrowej: znaczenie kursów Google Ads, SEO i marketingu internetowego

W dobie gwałtownego rozwoju technologii i przenoszenia się coraz większej części działalności gospodarczej do Internetu, umiejętności z zakresu marketingu cyfrowego stają się kluczowe dla każdego, kto chce skutecznie funkcjonować w świecie biznesu.

Gry karciane z pytaniami – idealny sposób na integrację i zabawę

Gry karciane z pytaniami – idealny sposób na integrację i zabawę

Gry karciane to jedna z najstarszych i najbardziej uniwersalnych form rozrywki. Współcześnie na rynku dostępnych jest wiele wersji gier karcianych, które nie polegają jedynie na klasycznych zasadach pokera, brydża czy pasjansa.

Księgowość e-commerce bez tajemnic: praktyczny przewodnik dla sprzedających online

Księgowość e-commerce bez tajemnic: praktyczny przewodnik dla sprzedających online

Rozwój handlu internetowego otworzył drzwi do biznesu tysiącom przedsiębiorców. Niezależnie od tego, czy prowadzisz własny sklep internetowy, sprzedajesz na platformach typu Allegro, Amazon czy działasz w modelu dropshipping – księgowość e-commerce to temat, którego nie da się pominąć. W tym artykule przedstawiamy praktyczny przewodnik, który pomoże Ci odnaleźć się w gąszczu obowiązków podatkowych i formalności związanych z prowadzeniem biznesu online.

Dzik zaprasza do odwiedzin w lubelskim skansenie

Dzik zaprasza do odwiedzin w lubelskim skansenie

Swego czasu Jan Brzechwa pisał "Dzik jest dziki, dzik jest zły...". Jednak ten z lubelskiego skansenu nie zrobi nam krzywdy i zaprasza do odwiedzin.

76-latka za kierownicą potrąciła 70-letnią rowerzystkę

76-latka za kierownicą potrąciła 70-letnią rowerzystkę

76-letnia kierująca renaultem potrąciła przejeżdżającą przez przejście 70-letnią rowerzystkę, po czym uciekła z miejsca zdarzenia. Seniorka z ciężkimi obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium