Nikt nie przyszedł do nas do domu, nikt nie zadzwonił do nas i nie powiedział, że takie wsparcie jest możliwe - mówi babcia Magdy. Kobieta wraz z ojcem dziewczynki wystąpili na konferencji prasowej Krzysztofa Rutkowskiego.
Zwracając się za pośrednictwem mediów do komendanta głównego policji Marka Działoszyńskiego, kobieta oświadczyła, że choć jest on przekonany o tym, że rodzinie została udzielona pomoc psychologiczna, to "taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca". "Nikt nie przyszedł do nas do domu, nikt nie zadzwonił do nas i nie powiedział, że takie wsparcie jest możliwe" - powiedziała babcia Magdy.
Odnosząc się do kwestii zaginięcia wnuczki, powiedziała, że zaczęła podejrzewać synową - matkę Magdy - po tym, gdy ta odmówiła poddania się badaniu wariografem.
Z kolei mąż Katarzyny W., podejrzanej o nieumyślne spowodowanie śmierci dziewczynki, podkreślił, że Rutkowski zajął się tą sprawą na życzenie rodziny. - Poprosiliśmy go o pomoc, on jej nam udzielił i ja ze swojej strony nie mam do niego pretensji. Wręcz mogę mu podziękować, bo mogło równie dobrze być tak, że ja za dziesięć lat dalej bym szukał córki - powiedział.
Jak dodał, także on nie usłyszał od policjantów propozycji udzielenia pomocy psychologicznej.
W poniedziałek komendant główny policji Marek Działoszyński także powiedział, że rodzina nie życzyła sobie udziału policyjnych biegłych i negocjatorów oraz ich obecności w domu. - Inicjatywę przekazali panu Rutkowskiemu - zaznaczył i dodał, że "nie ma takiego prawa, żeby zmusić osoby pokrzywdzone" do tego, żeby chciały z policją współpracować.