Żeby go przyrządzić, pojechaliśmy do Karczmy Poleskiej we wsi Kołacze. Tam czekały na nas świeże, odfiletowane karpie. Oraz sało z Ukrainy. Dla jednych sało jest lepsze od najlepszej szynki. Inni pukają się w czoło. No bo jak można zachwycać się soloną słoniną? Zawinęliśmy kawałki karpia w cienkie plasterki sała i upiekliśmy na grillu. Jak wyszło? Takiego karpia jeszcze w życiu nie jadłem.
Karp po nadbużańsku
Następnie każdą porcję karpia zawijaliśmy w plastry sała. – Zrobimy rybkę na dwa sposoby. Część filetów zawiniemy w sało, a część w plastry wędzonego boczku – powiedział Wawrzyszuk.
Po posmarowaniu rusztów do pieczenia ryb oliwą, do każdego nałożyliśmy po kilka kawałków karpia. Nasz karp na 30 minut powędrował na grilla.
¬– Teraz najważniejsze. Karpia trzeba pilnować. Przewracać co kilka minut – radził nam nasz gilowy mistrz, którego dziewczyny z Gardzienic nazwały Mister Grillem.
Po 10 minutach zapach pieczonego karpia zaczął rozchodzić się po okolicy. Śnieżnobiałe sało zrobiło się złociste i chrupiące. Po zdjęciu z rusztu kar po nadbużańsku w towarzystwie polnej mięty i melisy wylądował na talerzach. Jadłem karpia w śmietanie – był pyszny. Jadłem karpia z wędzarki – był jeszcze lepszy.