Mają animelkę, deskę serów, świetne zupy i genialny deser.
Bursztynowy smak
Zamówiliśmy małą deskę serów za 22 zł. W towarzystwie winogron i orzechów na talerzu(!) dostaliśmy sery: Bursztyn, Gorgonzola dolce, ser typu Roquefort, duński typu Blue i francuski typu Brie. Królem smaku był Bursztyn, natomiast sery zostały niedbale na talerzu ułożone. W dodatku na małym talerzu, co spowodowało, że nasza "deska serów” wyglądała jak niedokończona sałatka.
Winogrona miały z lekka zbrązowiałe ogonki, co świadczyło, że swoje odleżały. Ale cóż, różne odcienie smaków i aromatów, które zostawiał każdy z serów, zrekompensowały niedociągnięcia. Zresztą, najważniejsza była duma, że nasz lubelski Bursztyn nie odstawał od europejskiej reszty, a z każdym odłamywanym kawałkiem pokazywał klasę i dobroć pochodzącą z długiego okresu leżakowania.
Zupy cud
W zupie krabowej długo i powoli rozpoznawałem kolejne smaki, odbywając podróż w nieznane. Choć w karcie powinno być wyraźnie zaznaczone, że to krem. Już wyobrażałem sobie kawałki mięsa pływające w esencjonalnym rosole z dodatkiem esencji z homara, a na stole pojawił się krem w burgundowym kolorze z z rulonikiem ze zmielonego mięsa krabowego.
Moja towarzyszka, która uparła się na 16 stołów – komentowała smak swojego dania głośnym mmm… – co było dowodem na talent Piotra Kwiatosza, szefa kuchni. Kiedy zamieniliśmy się talerzami i spróbowałem kremu z kalafiora– byłem w siódmym niebie. Delikatna nuta kalafioru, doskonała oliwa, płatki parmezanu i zapach kwiatów zupełnie mnie satysfakcjonowały. Znalazłem nowy smak, doskonałą harmonię i powód, żeby przy drugim daniu oczekiwać jeszcze więcej.
16 stołów czy bar?
Mój kurczak był soczysty, a sałatka z fenkuła i selera – krucha, bardzo aromatyczna i w smaku niezwykła. Mięso musiało być bardzo świeże i przedniego gatunku. Ale do sosu z gorgonzoli kucharz się nie przyłożył, a można było stworzyć sos, który mógł być finałem świetnego dania.
Kopytka, na które nakusiła się M. – były lekko wczorajsze, a jej marzyły się świeżo zrobione i ugotowane. I słusznie, bo miejsce wczorajszych, wpadających kolorem w wypaloną do połowy gromnicę, jest w barze. Za to kurki nie miały ani odrobiny goryczki, co jest zmorą wielu restauracji. Cielęcina ze szpinakiem komponowały się prawidłowo, a bursztynowy akcent dopełniał całości. Myślę jednak, że kopytka za 33 zł powinny smakować ciekawiej, a Piotra Kwiatosza, szefa kuchni stać na dużo więcej.
Na deser rozkosz
Leśne jagody wymieszane z malinami i poziomkami pod kołderką z kruszonki miały się nieźle. Ale mój sorbet był genialny. Orzeźwiający, z nutą lekkiej goryczki, która w połączeniu z musem z mango i aromatem mięty – dawała radość.
Za wszystko zapłaciliśmy 159 zł. Ale 300 zł to też za mało, żeby w 16 stołach skosztować tego, co najlepsze. Tylko, że wtedy kucharzowi już nie wypada byle jak ułożyć sery lub podać odgrzane kopytka.
16 stołów. Nasza ocena
Lublin, Rynek 16/1, tel. 83 375 75 45
Czynne od 12 do 22, w piątki i soboty do 23
Można płacić kartą
To jedna z najbardziej intrygujących restauracji w Lublinie, która stawia na dania w europejskim stylu. Oparte na naturalnych składnikach. Piotr Kwiatosz, młody szef kuchni, jest bardzo kreatywny, stąd na talerzu możecie spodziewać się niezwykłych smaków i aromatów. Dyskretny wystrój sal pozwala cieszyć się jedzeniem. Jest drogo, ale smak potraw rekompensuje ceny.