Stanisław K. spod Kocka w więzieniu przesiedział już 25 lat. W czwartek prokurator zażądał dla niego dożywocia. Proces zakończył się w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Wyrok zostanie ogłoszony w piątek.
Halina L. została uduszona paskiem we własnym mieszkaniu 18 stycznia ub. roku. Do mieszkańców małej wsi pod Kockiem policję doprowadził telefon, który zniknął z mieszkania zamordowanej. Po kilku miesiącach został aktywowany. Dzięki temu policjanci dotarli do wielokrotnie karanego Stanisława K. i Mirosława G., rolników z Krępy. Prokuratura oskarżyła ich o zabójstwo.
O zlecenie im morderstwa został oskarżony Andrzej L., były mąż Haliny L. Zabójstwo żony planował od lat. Stanisławowi K. przekazał w ratach 25 tys. zł. Miało mu się to zwrócić, bo po śmierci żony wystąpił o 21 tys. zł ubezpieczenia z jej polisy.
Mieszkaniec Warszawy skontaktował się z rolnikami spod Kocka przez wspólnego znajomego Grzegorza F. To 46-letni pracownik firmy budowlanej, który pochodzi z Krępy.
Warszawskiemu sądowi udało się przeprowadzić proces zaledwie w ciągu kilku tygodni. Na ostatniej rozprawie prokurator zażądał najwyższego wyroku – dożywocia dla Stanisława K., 25-lat więzienia dla Andrzeja L., 15-lat dla Mirosława G., 8 lat dla Grzegorza G. Temu ostatniemu prokuratura zarzuca pomocnictwo w zabójstwie: miał skontaktować zleceniodawcę morderstwa z rolnikami spod Kocka i pośredniczyć w przekazywaniu pieniędzy.
Stanisław K. twierdził w sądzie, że chce sprawiedliwego wyroku. Mirosław G. domagał się uniewinnienia od dokonania zabójstwa. – Myślał, że jedzie do Warszawy, żeby nastraszyć kobietę, nie wiedział, że chodzi o jej zamordowanie – przekonywał sąd jego adwokat Andrzej Latoch.