Jeśli ktoś myśli, że urzędnik dając się złapać po pijanemu za kierownicą, łamie sobie karierę, jest w błędzie. Prawo jest dziurawe, a urzędnicy nie mają skrupułów przed wykorzystywaniem luk w przepisach.
Jak to możliwe, skoro pracownikiem samorządowym zatrudnionym na umowę o pracę na stanowisku urzędniczym nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwo?
Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się w październiku, wyrok zapadł w listopadzie, a Robert S. rozpoczął pracę w grudniu, przed uprawomocnieniem wyroku. – Nic nie ukrywam, poniosłem karę, starosta wie o wyroku. Mówiłem mu, że jeśli ma mieć problemy, to ja odejdę – stwierdza Robert S.
Starosta Witold Popiołek jest w delegacji. – Proszę dzwonić w przyszłym tygodniu – ucina Popiołek pytanie o swojego urzędnika.
Wojciech Kaczmarczyk, zastępca wójta Żółkiewki (powiat krasnostawski), wpadł pijany za kierownicą jesienią ub. roku. Miał ok. 1 promila. Sąd potraktował go łagodnie, postępowanie zostało warunkowo umorzone na rok. – Rozmawiałem z prawnikami i, ich zdaniem, decyzja sądu nie oznacza, że jestem karany. Ta sprawa nie ma wpływu na moją pracę – mówi Kaczmarczyk.
– Ja z wyrokami sądów nie dyskutuję. Gdyby został skazany, to by w urzędzie nie pracował – mówi wójt Jacek Lis. I tłumaczy, że jego zastępca jest fachowcem, z którym dobrze mu się pracuje.
– Według Trybunału Konstytucyjnego, ten samorządowiec nie jest skazany. Jednak sąd stwierdził jego winę, tylko ocenił ją jako nieznaczną – mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. Dodaje, że nazwisko zastępcy wójta znajduje się w Krajowym Rejestrze Karnym.
Z kolei Tadeusz B. szefuje Wydziałowi Infrastruktury i Inwestycji w Urzędzie Miasta w Rykach, choć prawie dwa lata temu sąd skazał go za jazdę po alkoholu. Miał niemal 2 promile.
Mimo wyroku Tadeusz B. nadal pracuje. Burmistrz Jerzy Gąska twierdzi, że przepisy nie nakazują mu zwolnić skazanego. Przekonuje: kierownik jest cennym pracownikiem, dokonał czynu po godzinach pracy, a zwolnienie z pracy byłoby karą niewspółmierną do tego, co zrobił. – Czy miałbym satysfakcję i czyste sumienie, gdybym zwolnił człowieka, a ten by popadł w alkoholizm i się stoczył? – mówił burmistrz Gąska, gdy o sprawie pisaliśmy po raz pierwszy.
W Rykach nie pomogła nawet interwencja minister Julii Pitery (PO), która zajmowała się wówczas zwalczaniem korupcji i urzędniczych nieprawidłowości. Pitera podkreślała: urzędnik powinien mieć nieposzlakowaną opinię i przestrzegać prawa.
– Intencją ustawodawcy było, aby w samorządach nie pracowały osoby skazane prawomocnym wyrokiem karnym – mówi Anna Wojciechowska-Nowak z Programu Przeciw Korupcji Fundacji Batorego.