Pan śmieciowy pojawił się nad Jeziorem Białym w ramach reorganizacji gospodarki odpadami.
Gdy z Okuninki zabrano ogólnodostępne kontenery na śmieci, rozpętała się istna burza. Wczasowicze skarżyli się, że nie mają gdzie wyrzucać odpadów. W lasach i na parkingach lawinowo zaczęło przybywać wypchanych foliowych toreb.
Wszystko przez to, że Tadeusz Sawicki, wójt Włodawy, wprowadził nową formę odbierania odpadów: sprzedaż specjalnych naklejek na worki na śmieci. Zarzekał się przy tym, że duże pojemniki nad jezioro nie wrócą. Tymczasem, nagle nad jeziorem pojawił się kontener. Jeden. A przy nim namiot dla pracownika, który pilnuje, aby nikt nie podrzucał śmieci "na dziko”.
- To jakaś kpina - mówi wczasowiczka Zofia Kędzierska. - Postawili jeden kontener, a przy nim dozorcę. Żeby wyrzucić śmieci, trzeba zapłacić.
- Chcieliśmy dać szansę tym, którzy nielegalnie pozbywali się śmieci - mówi Andrzej Kratiuk, zastępca wójta gminy. - Kontener jest zamykany na noc. A od godz. 7 do 22 pilnuje go na zmianę trzech pracowników.
Sprawdziliśmy. W czwartek około godz. 18 dozorcy nie było. Podobnie wczoraj rano. Na kontenerze wisiała zaś kłódka, a wokoło leżały worki ze śmieciami.
- To wyjątkowa sytuacja - tłumaczy Kratiuk. - Pracownik, który miał dyżur, przesadził z alkoholem i nie stawił się do pracy. Ale już wszystko jest pod kontrolą.
Kratiuk dodaje, że w najbliższą środę w Okunince pojawi się drugi kontener.
A dodatkowo, przy obu zostaną ustawione pojemniki do selektywnej zbiórki plastiku i szkła. Te ostatnie będą darmowe.
To jednak nie satysfakcjonuje właścicieli domków letniskowych nad jeziorem. - W ubiegłym roku płaciliśmy za śmieci po 60 zł rocznie - mówi Joanna Kowalska z Chełma. - Zwykle nad Białym jesteśmy przez dwa, trzy tygodnie. Teraz, żeby wyrzucić śmieci z całego pobytu musimy wydać ponad 200 zł.
W poprzednim sezonie umowy na wywóz śmieci mieli podpisane wszyscy właściciele prywatnych działek i ośrodków. Teraz każdy powinien płacić za nalepki na worki. Bo tylko te opatrzone nalepkami są odbierane przez zakład komunalny. (tom)
Płyną skargi na śmieci
Jakub Kleban z Warszawy zaalarmował Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. – Rzeczywiście, otrzymaliśmy pismo od tego pana – przyznaje Elżbieta Piebiak, kierownik chełmskiej delegatury WIOŚ.
– Przeprowadziliśmy kontrolę. Nie mamy zastrzeżeń, co do formy, jaką gmina obrała w gospodarowaniu odpadami. Może organizacja nie jest najlepsza. Dlatego zasugerowaliśmy, aby zanim ludzie przyzwyczają się do nowych zasad, pozostawić kontenery.