Wójt Jastkowa złożył do prokuratury zawiadomienie, że lubelski kurator oświaty złamał prawo. Jak? Nakazał mu powołać dyrektorkę szkoły w Płouszowicach.
Jej historię opisujemy od wielu miesięcy. Beata Dzierżak dwa lata temu wygrała konkurs na kolejną kadencję. Wójt Zbigniew Samoń podpisał z nią umowę tylko na rok, choć powinien na pięć lat.
Po roku (mimo sprzeciwów kuratora i wojewody) ogłosił nowy konkurs na dyrektora. Dzierżak, zdaniem wójta, nim być nie mogła, bo nie ma uprawnień. Powołał się na przygotowaną dla gminy opinię radcy prawnego. Za odwołaną dyrektorką murem stanęli rodzice, nauczyciele, część gminnych radnych i oświatowa "Solidarność”.
Sprawę miał zakończyć nowy konkurs ogłoszony na początku lipca. Dzierżak wystartowała. Z potwierdzającą jej kwalifikacje opinią kuratorium i Ministerstwa Edukacji Narodowej. Wygrała. Co więc zrobił wójt? Unieważnił konkurs. Powód ten sam: jego zdaniem, kandydatka nie ma odpowiedniego przygotowania.
Na tej podstawie decyzję wydał lubelski kurator oświaty. Nakazał wójtowi powierzenie obowiązków dyrektora Dzierżak. Wydawało się, że wójt nie ma już wyjścia i ustąpi.
Ten powołał Dzierżak. Ale od razu zastrzegł, że "nie podziela w całości stanowiska wyrażonego przez kuratora”. – Znając wójta, to może jeszcze nie być koniec – mówił nam wtedy jeden z gminnych radnych. Miał rację.
Wójt właśnie zwrócił się do MEN o unieważnienie decyzji kuratora. A do prokuratury złożył zawiadomienie, że kurator Krzysztof Babisz, wydając tę decyzję, złamał prawo. – Dla wójta to jedyna możliwość, żeby okazać się lepszym w tych gierkach prawnych – komentuje Babisz, który złożył już wyjaśnienia. – Jestem spokojny. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Na razie nie wiadomo, jak zareaguje MEN. Ministerstwo od początku sporu stoi po stronie Beaty Dzierżak. To resort wydał jej jednoznaczną opinię, że ma odpowiednie przygotowanie do pełnienia funkcji dyrektora.