Krzysztof P., kilkakrotny mistrz Polski w karate, po cywilnemu szkoli i egzaminuje łukowskich policjantów. Prowadzi też dyskotekę w Trzebieszowie. W ub. roku mieszkający w tej wsi Rak napisał na niego trzy skargi do komendanta policji. Dotyczyły m.in. bijatyk w dyskotece. Jej właściciel poczuł się zniesławiony. W sądzie za Rakiem murem stanęli świadkowie. Również w rozmowie z Dziennikiem przekonywali, że skargi Raka na Krzysztofa P. nie były bezpodstawne.
– Chciałem zabrać z dyskoteki brata – opowiadał nam Waldemar Karwowski. – Wówczas pojawił się Krzysztof P. i uderzył mnie pięścią. Złamał mi nos.
Policja w Trzebieszowie, gdzie komendantem jesz szwagier Krzysztofa P., odmówiła wszczęcia postępowania. Po doniesieniu Andrzeja Zabłodzkiego i Andrzeja Świderskiego, kolejnych ofiar krewkiego właściciela dyskoteki, Krzysztofowi P. postawiono zarzut pobicia. Prokuratura w Łukowie uznała jednak, że pobici mają niewielkie obrażenia i umorzyła sprawę. Umorzeniem zakończyła się także sprawa pobicia przez Krzysztofa P. innej osoby. On sam wszystkim zarzutom konsekwentnie zaprzeczał.
Dziennik opisywał te sprawy. Kilkoma z nich na nowo zajęła się prokuratura, tym razem w Radzyniu Podlaskim. Tyle że większość z nich umorzyła.
– Z powodu przedawnienia albo braku danych uzasadniających podejrzenie popełnienie przestępstwa – tłumaczy Janusz Syczyński, radzyński prokurator rejonowy. Umorzyła nawet sprawę Karwowskiego, któremu Krzysztof P. miał złamać nos. – Świadkowie rozbieżnie przedstawiali przebieg zajścia, więc prokurator nabrał wątpliwości, czy faktycznie do niego doszło – tłumaczy Syczyński.
Również sąd w Łukowie, przed którym Rak odpowiadał za zniesławienie Krzysztofa P. uznał, że świadkowie są niewiarygodni. I skazał Raka na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Sąd za okoliczność obciążającą uznał także to, że Rak przyszedł poskarżyć się do Dziennika. I ostrzegł go, że jak dalej będzie tak postępował, to może pójść siedzieć.
Rak w piątek odwołał się od wyroku.