Górnicy z Bogdanki nie zgadzają się na połączenie kopalni z elektrownią w Kozienicach i Eneą – dystrybutorem energii. Boją się o miejsca pracy i grożą strajkiem.
Jeżeli ten scenariusz wejdzie w życie, to związki zawodowe w Bogdance zorganizują strajk. – Nie damy się pogrzebać za życia i sprowadzić kopalni jedynie do zakładu wydobywczego – mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w kopalni. – Naszym kosztem chce się doinwestować polską energetykę. Kopalnia ma 18 razy mniejszy kapitał niż Enea, a wypracowała 72 mln zł zysku. Enea zaledwie 30 mln zł. Bogdanka nie ma żadnych zobowiązań długoterminowych, a Enea aż 1 mld zł.
Mirosław Klajda, przedstawiciel Rady Pracowników podkreśla, że w programie konsolidacji znajduje się punkt mówiący o dostosowaniu wydobycia w Bogdance do potrzeb holdingu. – Czyli redukcję zatrudnienia, bo wydobywamy 5,8 mln ton węgla rocznie, z czego 4 mln sprzedajemy Kozienicom – mówi. – Po otwarciu pola w Stefanowie wydobycie mogłoby wzrosnąć do 10 mln ton. Ponieważ holding nie będzie tyle potrzebował, aż tysiąc pracowników może pójść na bruk.
W najbliższych dniach związkowcy rozpoczną w kopalni akcję informacyjną. A na początku września przeprowadzą referendum w sprawie protestu. Marian Łupikasza ze Związku Zawodowego „Kadra” nie ma złudzeń: górnicy wybiorą strajk. I może dojść nawet do wstrzymania sprzedaży węgla.
– Mam nadzieję, że to będzie ostateczność, bo trudno potem odzyskać kontrahentów – mówi górnik Włodzimierz F. – Ale musimy się bronić, bo tu chodzi o rozwój kopalni i los naszych rodzin.