Bóg i zdrowie to dla nas sprawy najważniejsze. Nie stronimy od kościoła, ale nie wahamy się też dawać lekarzom łapówki. W tym ostatnim jesteśmy zresztą najlepsi w Polsce. Wychodzi nam też rzucanie palenia i zwalczanie przestępczości. Taki obraz regionu wyłania się z najnowszego raportu "Diagnoza Społeczna 2009”.
Żyje nam się kiepsko
Pod względem jakości życia zajmujemy przedostatnie miejsce w Polsce. Niżej jest tylko Lubuskie. Przoduje Opolszczyzna, Pomorze, Wielkopolska i Dolny Śląsk. Mazowsze jest dopiero piąte. Zarabiamy kiepsko, pod względem zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych jesteśmy w tyle za innymi regionami i musimy zaciskać pasa. Oszczędzamy głównie na bieżące wydatki, czyli inaczej mówiąc odkładamy na czarną godzinę. Wyprzedza nas tylko Opolszczyzna. Na czym oszczędzamy? Na jedzeniu, zwłaszcza na rybach, które uważamy za zbyt drogie i wolimy wydawać pieniądze na inne produkty żywnościowe.
Co czwarty mieszkaniec Lubelszczyzny nie korzysta ani z komputera, ani z Internetu, ani z telefonu komórkowego. Dotyczy to zwłaszcza ludzi po 65 roku życia. Ze wszystkich tych dobrodziejstw korzysta 40 proc. ludności, głównie młodzież w wieku do 24 lat.
Zarabiamy mało, mało oczekujemy
Nie jesteśmy regionem bogatym. Wręcz przeciwnie, biedniejsi są tylko mieszkańcy Podkarpacia. Mamy marne 932,08 zł dochodu netto na osobę w gospodarstwie domowym, o 67 zł więcej niż w woj. podkarpackim. Możemy zazdrościć Mazowszu (ponad 1500 zł), Pomorzu (1312 zł) i Wielkopolsce (1196 zł).
Za dwa lata chcemy zarabiać o 55 proc. więcej niż teraz. W 2007 r. pytano nas o to samo i wtedy chcieliśmy 34 proc. podwyżki. Zgadliśmy. Równie dobre wyczucie mieli też mieszkańcy Świętokrzyskiego. Najbardziej zawiedli się mieszkańcy woj. zachodniopomorskiego, którzy zamiast 61 proc. podwyżki dostali tylko 35 proc. i łódzkiego (28 proc. zamiast 56 proc.).
Co ciekawe, oswoiliśmy się już z cienkim portfelem. Gdy pada pytanie, ile potrzebujemy, by godnie przeżyć miesiąc, to właśnie my znajdujemy się w czołówce najmniej wymagających. – To odbija się w tym, co mówią nasi absolwenci – potwierdza Edyta Prządka z Biura Karier Politechniki Lubelskiej. – Przed kryzysem oczekiwali zarobków rzędu kilku tysięcy. Teraz pytają: jeśli zechcę 1500 zł, to czy mam jakieś szanse?
Niewielu modli się więcej od nas
Mieszańcy Lublina chętnie się modlą, średnio 38 razy w miesiącu. To trzeci wynik w Polsce, na szarym końcu jest Łódź (15 modlitw). Częściej od nas modlą się tylko w Opolu (56 razy na miesiąc) i w Rzeszowie (40 razy).
Także te miasta prześcigają nas pod względem odsetka wiernych, którzy na mszy są częściej niż cztery razy w miesiącu (u nas 15,2 proc.). Chodzących do kościoła co tydzień (31,6 proc.) więcej jest tylko w Krakowie (35,8 proc).
Skąd taka religijność? – Większość mieszkańców pochodzi jednak ze środowisk wiejskich, tradycyjnych rodzin katolickich. Proszę zobaczyć, że w Lublinie w latach 80. i 90. we wszystkich dzielnicach w bardzo szybkim tempie pobudowane zostały kościoły i budowali je mieszkańcy, którzy uważają swoją świątynię za swój dom Boży. Owocuje też praca duchowieństwa – mówi ks. Ryszard Jurak, proboszcz parafii pw. św. Rodziny w lubelskiej dzielnicy Czuby. W kościele nie widzi pustek. – Nie tylko w niedzielę, ale i w święta nieobowiązkowe, szczególnie maryjne mamy na nabożeństwach dużo ludzi.
Ale jednocześnie aż 34 proc. lublinian wcale nie chodzi na msze. Tu przoduje Zielona Góra: 63 proc. Weźmy pod lupę cały region. Prowadzimy pod względem liczby wiernych obecnych w kościele co tydzień (49 proc.). Pod względem liczby modlitw wyprzedzają nas woj. opolskie, podkarpackie i podlaskie. Aż 22 proc. mieszkańców Lublina uznaje Boga za naczelną wartość. Wyżej od nas znów znalazły się Rzeszów i Opole. Na drugim końcu są Poznań i Olsztym (po 8 proc.)
To na Lubelszczyźnie najwięcej dajemy lekarzom w kopertach. W 2007 r. na "nieformalne opłaty” przeciętna rodzina wydała u nas aż 436 zł. Pod tym względem nie mamy z kim się ścigać, bo dane o takich opłatach udało się zebrać tylko dla sześciu regionów, bo w innych... skala zjawiska była zbyt mała do badań. Mniej wydajemy za to na dowody autentycznej wdzięczności, czyli prezenty dla lekarza, który nam pomógł. To 120 zł rocznie, mniej dają tylko w Małopolsce i na Podlasiu.
Przyczyn można szukać w tym, że korzystamy głównie z publicznej służby zdrowia (94 proc. mieszkańców). Większy wskaźnik ma Podkarpacie i Małopolska. Tylko co dwudziesty piąty mieszkaniec regionu może się pochwalić tym, że opiekę medyczną opłaca mu pracodawca. Dla porównania: na Mazowszu i Pomorzy co dziesiąty.
Blisko 23 proc. rodzin z braku pieniędzy rezygnuje z zakupu leków, które powinna wykupić. Co siódma rodzina z tego powodu nie idzie do lekarza. Podobne wyniki są w innych regionach. Ale z badaniami lekarskimi jest gorzej. Tylko w czterech województwach mieszkańcy mają większy problem ze znalezieniem pieniędzy na takie zbytki.
– O ile drgnęło coś w profilaktyce nowotworowej, to z innymi badaniami jest źle – przyznaje Piotr Dreher, dyrektor Lubelskiego Centrum Zdrowia Publicznego. Okazuje się też, że wiele badań mielibyśmy za darmo, gdyby lekarz nas na nie skierował. – Ale lekarze coraz częściej próbują leczyć pacjenta na własną rękę, bo NFZ płaci im za osobę, a kierowanie kogoś na badania to dla lekarza dodatkowy koszt.
Śmiało rzucamy palenie. Choć bez trudu można znaleźć parę regionów, gdzie odsetek palaczy jest mniejszy, to u nas spada on bardzo szybko. W ciągu ostatnich 9 lat bardziej spadał tylko w woj. lubuskim i kujawsko-pomorskim. – To fakt, coraz więcej osób pyta, jak rzucić palenie, zwłaszcza w wieku 40–50 lat – przyznaje Paweł Fijałkowski, dyrektor Ośrodka Leczenia Uzależnień w Lublinie. – Palenie kosztuje coraz więcej, ubywa miejsc, w których wolno palić. To także kwestia mody i troski o zdrowie.
Co osiemnasty z nas nadużywa alkoholu, ale przez sześć lat to u nas ten odsetek wzrósł najmniej, zaledwie o 0,08 punktu procentowego. Przez ten czas podwoiła się liczba pijących za dużo w Wielkopolsce.
Jest jeszcze jeden powód do zadowolenia. Przez sześć ostatnich lat wyraźnie spadła liczba sięgających po narkotyki, choć niemal wszędzie indziej ich przybywało. U nas z narkotykami eksperymentuje nieco ponad pół procent ludności, cztery razy mniej niż na Mazowszu.
Nie jesteśmy też niewolnikami telewizora. Więcej niż trzy godziny dziennie spędza przed ekranem 28 proc. mieszkańców regionu. To mało.
Łamiemy prawo
Tylko w trzech regionach (Lubuskie, Pomorskie, Świętokrzyskie) wyższy jest odsetek osób zatrzymanych przez policję. U nas to 4 proc. Mamy też wysokie, czwarte miejsce pod względem liczby sprawców kolizji lub wypadku drogowego. Takie doświadczenie ma 1,7 proc. mieszkańców, blisko dwa razy więcej niż na Opolszczyźnie. Mniej ostrożnie niż my jeżdżą w Wielkopolsce, na Pomorzu, Mazowszu i Dolnym Śląsku.
Pod względem wskaźnika bezpieczeństwa Lubelszczyzna jest w połowie tabeli, zaś sam Lublin zalicza się do najbezpieczniejszych miast i wyprzedzają go tylko Opole, Wrocław, Rzeszów i Olsztyn, jednak różnice między trzema ostatnimi z wymienionych miast są minimalne. Największe zagrożenie występuje w Szczecinie, Katowicach i Kielcach. Na Lubelszczyźnie przestępczość spada najszybciej.
Nudź się, inwalido!
Mamy mało niepełnosprawnych, co daje nam 11 miejsce w Polsce. Tyle że nasi inwalidzi siedzą w domu i mają kiepski dostęp do edukacji. Blisko połowa ma wykształcenie podstawowe lub niższe. Niespełna 8 proc. z nich ma wykształcenie wyższe lub policealne. Niepełnosprawne dzieci z Lubelszczyzny siedzą głównie w domach i najrzadziej ze wszystkich wyjeżdżają wypocząć czy to ze znajomymi, czy na kolonie lub turnusy rehabilitacyjne.
Co umiemy
Rośnie liczba rodzin posiadających prawo jazdy. Teraz ma je 42,3 proc mieszkańców gospodarstw domowych. Przez dwa lata spadła za to znajomość angielskiego, podobnie jak w woj. małopolskim, podlaskim, śląskim i świętokrzyskim. Język ten zna 16,4 mieszkańców regionu. Przoduje Mazowsze.