Urzędnik z Ryk poskarżył się w TVN, że stracił pracę po tym, jak wykrył nieprawidłowości finansowe w magistracie. Burmistrz miasta mówi, że to pomówienie, a informacje przekazane telewizji są wyssane z palca.
– Chodzi o nieuzasadnione umorzenia podatkowe względem lokalnych biznesmenów – precyzuje zwolniony urzędnik. Burmistrz Jerzy Gąska odbija piłeczkę. – To przekłamanie, bo pan Krzysztof nigdy nie rozmawiał ze mną na ten temat. Powodem zwolnienia była reorganizacja struktur urzędu. A poza tym straciłem zaufanie do tego pracownika – zapewnia burmistrz Ryk.
Sprawę nieuzasadnionych umorzeń podatkowych badała prokuratura. Teraz akt oskarżenia przeciwko burmistrzowi trafił do Sądu Rejonowego w Puławach. – Burmistrz działał na szkodę interesu publicznego, przez co doprowadził do uszczuplenia dochodów gminy na kwotę blisko 95 tys. zł – informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Dopóki nie jestem skazany, jestem niewinny – podkreśla Gąska.
W puławskim Sądzie Rejonowym toczy się jeszcze drugie postępowanie, tym razem w wydziale pracy. – Reorganizacja urzędu to tylko pozory mojego zwolnienia – uważa były inspektor ryckiego urzędu. – Chcę zostać przywrócony na swoje stanowisko, dlatego zwróciłem się również o pomoc do Fundacji im. Stefana Batorego z Warszawy – dodaje.
Jednak w obecnej sytuacji Jerzy Gąska nie widzi możliwości powrotu pana Krzysztofa do urzędu. – Straciłem do niego zaufanie, bo kserował i wynosił urzędowe dokumenty z magistratu – mówi burmistrz.
A jak tłumaczy nieuzasadnione umorzenia podatkowe? – Żadna z trzech kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej nie wykazała takich nieprawidłowości – ucina Gąska.