Chechliński z Braciejowic, który pokazał na
Mandat lub skierowanie sprawy do sądu – takie konsekwencje grożą właścicielowi gorzelni w Kamieniu (powiat opolski). Wczoraj inspektorzy potwierdzili, że wywar z zakładu był wylewany na łąki niezgodnie z prawem
Pojechaliśmy na miejsce. Ludzie z okolic pokazali nam kilka miejsc, gdzie mogły być wylewane odpady z gorzelni przywiezione beczkowozem. W jednym z nich powstało cuchnące bajoro wypełnione brązową mazią.
– Przecież to wszystko może przedostać się do Wisły. A fetor niesie się na kilka kilometrów – mówi Marian Chechliński z Braciejowic.
Sprawę już wcześniej badali pracownicy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. Wczoraj, po naszym artykule, ponownie pojechali na miejsce.
– Potwierdziły się informacje, że wywar został wylany w sposób nieprawidłowy – mówi Grzegorz Uliński, kierownik Wydziału Inspekcji WIOŚ w Lublinie. – Z drugiej strony, gorzelnia podjęła już czynności naprawcze. Przeorują te miejsca, sypali wapno. Tłumaczą, że zawinili kierowcy.
Kontrola inspektorów jeszcze się nie zakończyła. – W poniedziałek w zakładzie nie było właściciela gorzelni – mówi Uliński. I dodaje: Pobraliśmy też próbki wody z cieków wodnych i z bajora. Wyniki będą znane w ciągu najbliższych dni.
Nie wiadomo jeszcze, jaką karę poniesie gorzelnia. – Mandat byłby najłagodniejszą formą kary – mówi przedstawiciel WIOŚ w Lublinie.
Inspektorzy mogą nałożyć też karę administracyjną lub skierować sprawę do sądu.