Członkowie targanej aferami Lubartowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej odwołali w piątek wszystkich członków rady nadzorczej. Nową radę zdominowali ludzie związani z Komitetem Mieszkańców, walczącym z poprzednim układem.
Pod koniec ub. roku komitet doprowadził do odwołania poprzednich delegatów na walne zgromadzenie spółdzielni. Zmagania o to toczył przez prawie rok.
- To pokazuje jak silny był poprzedni układ i jak silnych wstrząsów trzeba było, żeby go obalić - przyznaje Jacek Tomasiak, czołowy działacz komitetu.
Na piątek zwołano w Lubartowie walne zebranie nowych delegatów. Było pewne, że odwołają radę nadzorczą. Komitet winił ją za brak reakcji na finansowe machinacje zarządu spółdzielni.
Żeby zebranie delegatów mogło się odbyć, musi zostać otwarte przez przewodniczącego bądź członka rady nadzorczej. Tak wynika z regulaminu lubartowskiej spółdzielni. W miniony czwartek przewodniczący i większość członków rady zrezygnowała ze swych funkcji. A pozostali nie przyszli na piątkowe zebranie. Delegaci jednak się nie rozeszli. Prawnik ze związku rewizyjnego spółdzielni mieszkaniowych przekonał, że w takim przypadku zebranie może otworzyć również prezes. Zrobił to Andrzej S., który pełni tę funkcję po rezygnacji Władysława B.
Delegaci odwołali resztki rady nadzorczej, po czym powołali nową. Przewodniczącym został Tadeusz Mróz. Rada zbierze się w sobotę. Prawdopodobnie odwoła dotychczasowy zarząd spółdzielni i zdecyduje w jaki sposób powoła nowego prezesa. Ma też opracować program jak wyprowadzić spółdzielnię z kryzysu. •