Prawo do pobrania od klienta 200 zł opłaty za listowne ponaglenie i 50 zł za SMS-owe - zastrzegała sobie lubelska firma pożyczkowa. Za te i inne bezprawne działania naruszające interesy klientów ukarał ją Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Na wysokość kary wpłynęło również to, że właściciel firmy nawet nie próbował iść w zaparte i gdy tylko urzędnicy wytykali mu niezgodną z prawem praktykę, zaprzestawał jej stosowania. A do wytknięcia było sporo. - Postawiliśmy pięć zarzutów dotyczących różnych przepisów prawa - przyznaje Wiszniowska.
Najciekawsza była kwestia monitów. Firma zastrzegła sobie prawo do wysyłania takich ponagleń klientom zalegającym ze spłatą jakiejkolwiek części pożyczki, co niczym nadzwyczajnym nie jest. Drastyczne były za to opłaty, których firma - jak zastrzegła w umowie - mogła sobie życzyć za ponaglenie: 200 zł za list, a 50 zł za rozmowę telefoniczną lub SMS.
- Owszem, można pobierać opłatę za monity, ale musi być ona adekwatna do faktycznie poniesionego przez przedsiębiorcę kosztu takiego wezwania - mówi Wiszniowska.
Tym samym 200-złotowa opłata za list nijak ma się do kilkuzłotowej ceny znaczka, a stawka za monit SMS-owy do kilkudziesięciogroszowej opłaty za wiadomość, co urząd wypomniał firmie w decyzji kończącej postępowanie. UOKiK stwierdza też, że umowa dawała firmie pełną dowolność w zakresie liczby i częstotliwości takich wezwań.
Klienci zaciągający pożyczkę nie dostawali wymaganego prawem formularza informacyjnego z wymienionymi kosztami kredytu. Niezgodne z przepisami było również to, że firma nie umieszczała w umowach informacji o całkowitej kwocie do zapłaty, uwzględniającej wszelkie odsetki, prowizje, marże i usługi dodatkowe. Wbrew prawu jako zabezpieczenie kredytów stosowane były wyłącznie weksle opatrzone klauzulą "na zlecenie”.
Decyzja UOKiK w sprawie tej firmy nie jest jeszcze prawomocna, przedsiębiorca może się od niej odwołać.