Radnych, którzy znaleźli lukratywne posady w spółkach Skarbu Państwa, może zabraknąć na listach Prawa i Sprawiedliwości w jesiennych wyborach do sejmików województw. – To nieoficjalny, ale rozważany scenariusz – słyszymy od polityków PiS. W przypadku Lubelskiego zakaz walki o reelekcję może objąć trzech radnych
Andrzej Pruszkowski i Jan Frania od marca 2016 roku są wiceprezesami PGE Dystrybucja. Według oświadczeń majątkowych w ubiegłym roku w energetycznej spółce zarobili po ponad 630 tys. zł brutto, czyli po ok. 52 tys. zł miesięcznie. Z kolei Grzegorz Muszyński pod koniec 2016 roku został członkiem realizującej rządowy program „Mieszkanie Plus” spółki BGK Nieruchomości. Jego ubiegłoroczne zarobki to blisko 430 tys. zł.
Wszyscy trzej są radnymi sejmiku województwa lubelskiego z klubu PiS. W ostatnich miesiącach ich nazwiska pojawiały się akcji politycznej konkurencji. W kwietniu infografiki przedstawiające konkretnych polityków opublikowali w internecie członkowie młodzieżówki PSL. Wypominali, że 35 radnych PiS z całej Polski przez rok „przytuliło” ponad 9,5 mln zł. Po przeanalizowaniu aktualnych oświadczeń majątkowych, lista ta urosła do 40 nazwisk, których łączne zarobki sięgnęły prawie 18 mln zł.
Na początku czerwca swój „Konwój wstydu” zorganizowała Platforma Obywatelska. W naszym regionie „twarzą” kampanii był Pruszkowski. Politycy PO przeliczyli, że były prezydent Lublina zarabia 2 tys. zł dziennie.
Przedwyborcza nagonka może spotkać się ze stanowczą reakcją partyjnej centrali PiS. Już w kwietniu prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział obniżenie wynagrodzeń parlamentarzystów i samorządowców, ale też likwidację dodatkowych świadczeń dla kierownictw państwowych spółek. Można się też spodziewać także kroków, które uderzyłyby w radnych zasiadających w zarządach spółek Skarbu Państwa.
– Może zabraknąć dla nich miejsca na listach w jesiennych wyborach samorządowych. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale bardzo poważnie rozważana – słyszymy od jednego z polityków PiS.
– Prezes już raz ostro zareagował w sytuacji kryzysowej. Niewykluczone, że po kolejnej nagonce znowu będzie chciał pokazać, że jesteśmy partią przejrzystą i transparentną. Może zechcieć, by te osoby zajęły się robieniem dobrych wyników w spółkach, a nie polityką – dodaje inny z naszych rozmówców.
Co na to sami zainteresowani? – Nic o tym nie wiem. Trudno mi komentować informacje, których nie mam – ucina radny Andrzej Pruszkowski.
– Też o tym nie słyszałem – dodaje Grzegorz Muszyński. I deklaruje: – Podporządkuję się i zostanę tam, gdzie właściwe władze uznają, że jestem potrzebny.
W kuluarach można usłyszeć, że ostateczne rozstrzygnięcia zależą od „czynników politycznych”. – Chociażby w Lublinie nie mógłby kandydować Andrzej Pruszkowski, który jest szykowany na lidera listy. Takie decyzje mogłyby przełożyć się na siłę list wyborczych – podsumowuje jeden z naszych rozmówców.