Szereg nieprawidłowości w gospodarowaniu miejskimi nieruchomościami wytknęła lubelskiemu magistratowi Najwyższa Izba Kontroli.
Okazało się, że tylko w jednym przypadku miasto zachowało jawność postępowania, podając ogłoszenie o zamiarze udostępnienia lokalu. Aż w 29 przypadkach podstawą zastosowania trybu bezprzetargowego był miejski przepis zezwalający na odstąpienie od trybu przetargowego ze względów "społeczno-ekonomicznych”. NIK wytyka, że w dwóch trzecich przypadków było to uzasadniane okolicznościami, które działały na korzyść dotychczasowych najemców, a ograniczały konkurencję.
To, że dotychczasowy najemca powinien nadal zajmować lokal, tłumaczono na różne sposoby. W wielu przypadkach urzędnicy wyjaśniali, że najemca spłacił zaległości czynszowe, więc można zawrzeć z nim nową umowę, choć wcześniej właśnie z powodu długów rozwiązano z nim umowę bez wypowiedzenia. Kontrolerzy wykryli też, że w kilku przypadkach urzędnicy zamiast ogłaszać przetargi na najem lokalu, uznawali, że trzeba dać je staremu najemcy tylko dlatego że… skończyła mu się dotychczasowa umowa.
– W ocenie NIK przypadki te ewidentnie kwalifikowały się do załatwienia w trybie przetargowym, co mogłoby przyczynić się do uzyskania wyższych stawek czynszów i zwiększenia dochodów miasta – pisze Najwyższa Izba Kontroli w swym wystąpieniu do Ratusza.
Kontrola wypomniała też, że Zarząd Nieruchomości Komunalnych nie waloryzował czynszu o wskaźnik inflacji, co powinien czynić corocznie i że niezbyt efektywnie egzekwował zaległości od swych dłużników.
– Podzielamy dużą część uwag krytycznych, będziemy się starali naprawić te sprawy, w których niedociągnięcia wskazuje nam NIK – komentuje Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta Lublina.
Przykład: pl. Zamkowy 6a
We wrześniu 2009 r. prezydent zgodził się, by bez przetargu wynająć pomieszczenia byłej pracownicy dotychczasowego najemcy. Później jednak swoją ofertę na ten lokal złożyła firma Edax (wcześniej podnajmująca część tego lokalu), proponując stawkę czynszu ponadsześciokrotnie większą od pobieranej przez miasto.
NIK wytyka, że w takiej sytuacji zarządzenie prezydenta nie oznaczało, że urzędnicy mają obowiązek zawrzeć umowę ze wskazaną osobą nawet, jeśli byłoby to niekorzystne dla miasta. Urzędnicy nawet nie próbowali wykorzystać oferty firmy Edax jako argumentu w negocjacjach, by podbić stawkę czynszu.