Ruszył proces Marzeny K., oskarżonej o zamordowanie własnego dziecka. Kobieta tuż po porodzie miała utopić córeczkę, bo bała się utraty pracy. Teraz znowu jest w ciąży.
Do tragedii doszło w Śniadówce, niedaleko Puław. Marzena K. mieszka tam z rodzicami i babcią. 19 sierpnia ubiegłego roku 30-latka źle się poczuła. Miała silne skurcze. Z akt sprawy wynika, że zamknęła się łazience. Jej rodzice oglądali telewizję. Dopiero wieczorem, usłyszeli hałas dochodzący z łazienki. Ojciec Marzeny K. wszedł do środka i zobaczył, że córka leży na podłodze w kałuży krwi.
Rodzice przenieśli kobietę do sypialni. Dopiero po dwóch godzinach wezwali pogotowie. Powiedzieli, że Marzena K. poroniła. Marzena K. już w karetce przyznała ratownikom, że była w piątym miesiącu ciąży. Zespół pogotowia szykował się do odjazdu, kiedy ojciec 30-latki powiedział im o noworodku, który został w domu.
Ratownik, który poszedł po dziecko był przerażony widokiem, jaki zastał w łazience. Z jego zeznań wynika, że noworodek był zanurzony w misce z brunatną cieczą. Ułożył dziewczynkę w beciku, ale ta nie dawała znaków życia. Ratownik zwrócił uwagę, że ojciec kobiety relacjonował wszystko bez cienia emocji. Nie zdradzała ich również Marzena K.. Jadąc do szpitala nie zwracała najmniejszej uwagi na martwą córeczkę.
Sekcja zwłok dziewczynki dowiodła, że urodziła się żywa. Rodzice, chłopak i przełożona Marzeny K. przekonywali jednak śledczych, że nie wiedzieli o ciąży. We wrześniu 30-latka sama zgłosiła się do prokuratury i przyznała do zabójstwa. Przekonywała, że ma wyrzuty sumienia i boi się kary. Z jej relacji wynika, że urodziła córkę wprost do miski. Dziewczynka się ruszała. Wtedy kobieta napełniła miskę wodą, chwyciła dziecko za główkę i przytrzymywała tak długo, aż się dziecko utonęło.
Marzena K. wyznała śledczym, że zamordowała córkę, bo przestraszyła się utraty pracy. Jej umowa wygasała kilkanaście dni po porodzie. Kobieta przekonywała, że pomysł zabójstwa przyszedł jej do głowy, kiedy rodziła (wówczas musiałaby się liczyć z karą od 3 miesięcy do lat 5 więzienia).
Marzenę K. badały dwa zespoły psychiatrów. Drugi stwierdził, że kobieta była w pełni poczytalna. Śledczy uznali, że nie działała pod wpływem impulsu i planowała zbrodnię. Kiedy Marzena K. usłyszała zarzut zabójstwa, odwołała swoje zeznania i przyznanie się do winy. W poniedziałek na sądowej przyznała, że jest w trzecim miesiącu ciąży. Skarży się na silne bóle brzucha i złe samopoczucie. Kobieta odpowiada z wolnej stopy. Grozi jej od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie.