Był wielkim artystą, a zarazem słabym człowiekiem. Kochanym i podziwianym tancerzem, ale nierozumianym choreografem.
Przedstawienie zatytułowane "NN” zapowiada się rewelacyjnie. Po pierwsze będzie okazją do małej powtórki z historii baletu w jej przełomowym momencie.
Zobaczymy improwizacje na temat ról Wacława Niżyńskiego i jego choreografii. - Początkowo tańczył tradycyjnie. Jego pierwsze występy w "Pietruszce”, "Szeherezadzie”, "Duchu róży”, czy "Dafnis i Chloe” to był klasyczny balet, tyle że tańczony z wyjątkowym wyczuciem ról. Z czasem zaczął wymykać się z ram przyjętych na początku XX wieku - mówi Ryszard Kalinowski, reżyser spektaklu. - Kiedy sam zaczął ustawiać choreografie, publiczność przeżywała szok za szokiem. Jego "Popołudnie fauna”, "Gry” i "Święto wiosny” były rewolucyjne. W pierwszej skupił się na instynktach pierwotnych i pokazał m.in. kopulację. W drugiej z nich brakowało konfliktu dramaturgicznego, a pomysł był oparty na grze w tenisa. Tematem trzeciej były pogańskie obrzędy prasłowiańskie, a jej figury wydawały się prymitywne.
Tańcem na płaskich stopach z palcami zwróconymi do środka, tupaniem, przygarbionymi pozami, graniem bezwładnymi rękami, gestem zaciśniętych pięści i całkowitym poddaniem rytmowi Niżyński zaprzeczył regułom i estetyce klasycznego baletu i zanegował swoje osiągnięcia, za które kochała go publiczność. Wielu sympatyków go odrzuciło. - Z jednej strony sztuka dawała mu wolność i spełnienie, a z drugiej była źródłem frustracji - ocenia Kalinowski. - Podobna dwubiegunowość istniała w jego życiu intymnym. Związek z wpływowym impresariem Siergiejem Diagilewem dawał mu komfort pracy na gwiazdorskich warunkach i wolną rękę w wyborach artystycznych, a z drugiej strony coraz bardziej krępował go uczuciowo i towarzysko.
Właśnie na przeciwieństwach i dwoistościach, których w życiu rosyjskiego artysty polskiego pochodzenia było wiele, oparł swój spektakl Kalinowski. Dlatego przedstawienie będzie nie tylko atrakcją historyczną, ale też mocnym studium psychologicznym. Stąd też tytuł "NN” zawierający podwojoną pierwszą literę nazwiska artysty.
Dla Kalinowskiego zmierzenie się z tą postacią ma też wymiar osobisty. - Nie da się ukryć, że to temat wyjątkowo ciekawy dla tancerza i choreografa w podobnym wieku, co Niżyński u szczytu swej kariery - mówi lider Lubelskiego Teatru Tańca. - To okazja do wejścia w skórę protoplasty.
Kalinowski nie zagra Niżyńskiego sam. - Zdecydowałem, że do ukazania tak skomplikowanej osobowości, z tak licznymi dwojakościami i dwutorowościami potrzebni są dwaj aktorzy. Dlatego rozpisałem role na siebie i Wojciecha Kapronia.
Premiera "NN” w sobotę o godz. 19. Kolejne przedstawienia w niedzielę i poniedziałek, także o 19.
Bilety - normalne po 20 zł, studenckie po 10 zł - do kupienia w kasie Centrum Kultury, ul. Peowiaków 12. Rezerwacja pod numerem (0-81) 536-03-21.