Grozi nam zatopienie – twierdzą sąsiedzi powstającej w Lublinie elektrowni wodnej, której budowa zaczęła się na Bystrzycy niedaleko stadionu. Urzędnicy zapewniają, że wszystko dobrze wyliczono i zagrożenia nie będzie. Mieszkańców wcale to nie uspokaja
Elektrownia powstaje na betonowym jazie koło terenu po dawnej cukrowni. Na budowę zgodził się Urząd Miasta, który wydał tzw. pozwolenie wodnoprawne dla spółki Hydrowatt. Pierwsza decyzja była odmowna, bo urzędnicy nie mieli pewności, że piętrzenie rzeki będzie bezpieczne dla okolicznych mieszkańców.
– Inwestycja nie spowoduje żadnego zagrożenia – uspokajał Dariusz Przebirowski ze spółki Hydrowatt, która zaskarżyła decyzję władz miasta. Odmowa została uchylona i ostatecznie, pod koniec 2014 roku, Urząd Miasta stracił wątpliwości i wydał pozwolenie.
– Od decyzji nie odwołał się wtedy żaden mieszkaniec pobliskich terenów – zauważa Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. – Zgodnie z pozwoleniem inwestor może piętrzyć wodę w tej elektrowni do 170 cm.
– Grozi nam zatopienie – obawia się Tadeusz Teter z rejonu ul. Dzierżawnej, gdzie od lat jest problem z odprowadzeniem deszczówki i wody z roztopów. – Jak do piętrzenia rzeki dojdą opady deszczu, to będzie źle. Obok biegnie kanał burzowy, jest powyżej mojej działki. Jak dojdzie ta woda, to studzienki nie będą w stanie jej odbierać – mówi Teter.
Te same problemy z odprowadzeniem wody mają także mieszkańcy ul. Wapiennej, leżącej po drugiej stronie Bystrzycy. – Tam stoi wielkie jezioro po każdym deszczu – podkreśla miejski radny Piotr Breś (PiS), zaniepokojony budową, której przeciwny jest też radny Leszek Daniewski (PO). – Zawsze zabiegałem o to, żeby ten jaz zlikwidować – mówi Daniewski, zapalony kajakarz.
Ratusz twierdzi, że elektrownia nie powinna być zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców. – Inwestor przekazał szeroką dokumentację przygotowaną przez biegłych specjalistów hydrotechników i hydrologów, wykazując tym samym, że inwestycja ta nie wpłynie na zalanie okolicznych terenów – podkreśla Mazurek-Podleśna. – Został także zobligowany do wykonania drenażu liniowego wzdłuż lewego brzegu rzeki, co ma dodatkowo zabezpieczyć pobliskie tereny.
Budowa elektrowni wodnej zaczyna się niemal w ostatniej chwili, bo zgodnie z pozwoleniem wodnoprawnym inwestor ma czas na rozpoczęcie prac do połowy grudnia tego roku. Gdyby nie dotrzymał tego terminu, wydane na 20 lat pozwolenie stałoby się bezużyteczne.