W tym tygodniu kierowcy, których ustrzelił fotoradar ukryty w koszu na śmieci, mogą spodziewać się wezwań na policję. Nie są jednak bez szans. Prawnicy twierdzą, że sąd może uchylić mandaty.
Do tej pory lubelska policja nie ustalała nazwisk i adresów kierowców ze zdjęć, bo sama miała wątpliwości co do legalności pomiaru ze śmietnika. Poprosiła o opinię Komendę Główną. Opinia już jest, ale nasza drogówka nie chce jej upublicznić.
– Kierowcy nie unikną kary – usłyszeliśmy od Janusza Wójtowicza, rzecznika lubelskiej policji. – W tym tygodniu ci, którzy przekroczyli dopuszczalną prędkość, otrzymają pierwsze wezwania.
Oznacza to, że w Warszawie nie dopatrzyli się nieprawidłowości w przeprowadzeniu pomiarów z kosza na śmieci. Ale prawnicy, których poprosiliśmy o opinię, mają inne zdanie. Twierdzą, że kierowcy bez trudu unikną kary.
Bo umieszczenie fotoradaru w śmietniku, który nie ma homologacji do przechowywania takich urządzeń, budzi wątpliwość prawną.
– I może być podstawą do obrony w sprawie uchylenia mandatu. Znane są podobne rozstrzygnięcia sądu – mówi mec. Bartek Głowacki z "Lex Generis” Centrum Tanich Usług Prawnych w Lublinie.
Prawnik podpowiada też, że aby doprowadzić do rozprawy przed sądem grodzkim, wystarczy nie przyjąć mandatu. Potem, przed sądem, adwokat kierowcy może powołać się na złamanie rozporządzenia ministra gospodarki z 9 listopada 2007 r. Chodzi o wymagania, które powinny spełniać przyrządy do pomiaru prędkości w ruchu drogowym.
Z kolei Grzegorz Gorczyca, prezes Automobilklubu Chełmskiego, uważa, że najlepszym ruchem policji byłoby odstąpienie od karania mandatami.
– Jestem przekonany, że większość z ukaranych ich nie przyjmie – ocenia Gorczyca. – A to oznacza multum rozpraw w sądzie grodzkim. Kto będzie pracować na drodze, skoro funkcjonariusze będą musieli przesiadywać w sądzie?
Najciekawsze w tej sprawie jest to, że choć policja będzie ścigać 1300 kierowców, to jednak już nie zamierza chować fotoradaru w śmietniku.
– Komenda Wojewódzka zapewniła mnie, że takie metody nie będą już stosowane – mówi Stanisław Żmijan, poseł PO, którego zainteresowaliśmy oryginalnymi działaniami drogówki. – Uznałem zatem, że temat został zakończony i nie ma sensu, żebym składał interpelację w tej sprawie.