– Nasi ochroniarze zachowali się w pełni profesjonalnie – przekonuje właściciel klubu Shine. Pokazał też nagranie z kamer, które zarejestrowały bijatykę z gośćmi. I zapowiada pozew przeciwko osobom, które na to, jak zostały tam potraktowane, poskarżyły się do mediów.
Kamera na zewnątrz zarejestrowała jak ochroniarz przepycha się z kobietą. Ta zapiera się nogami. Niemal natychmiast z kolejki wybiega dwóch mężczyzn. To mąż i przyjaciel pani Marleny. Dochodzi do przepychanki i wymiany ciosów.
– Jak mieli się zachować widząc, że ktoś mnie szarpie? – pyta nasza czytelniczka.
Dalsze zdarzenia obserwujemy z trzeciej kamery, umieszczonej nieco dalej. Widzimy, jak ochroniarz z impetem rzuca panią Marlenę na ziemię. Ta po chwili wstaje i próbuje go zaatakować.
Na żadnym z kadrów nie widać, że ochrona używa gazu. Właściciel Shine nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy jego pracownicy użyli go wobec kobiety. – Do obrony koniecznej można użyć gazu pieprzowego. Dzisiaj sprawdzałem to kancelarii prawnej – mówi jedynie.
Nie wyjaśnił również, dlaczego przed całym zajściem grupie odmówiono wejścia do lokalu. – Klub zastrzega sobie prawo do selekcji gości. To teren prywatny. My decydujemy o tym kto wchodzi – mówi Szczepkowicz. – Ja mam świadków, w tym osoby postronne – podkreśla pani Marlena.
Tymczasem właściciele Shine zapowiadają pozew przeciwko osobom, które oskarżyły ochronę o pobicie. Zarzucają im naruszenie porządku. Sprawę już bada policja, którą wezwano na ul. Jasną tuż po bijatyce. Policjanci nie analizowali jeszcze nagrania z klubowych kamer.
Czytaj więcej o sprawie: Awantura w klubie Shine w Lublinie. Goście skarżą się na ochroniarzy