Skandynawowie są o krok od rezygnacji z inwestycji na Wieniawie. W Oslo trwają ostateczne rozmowy akcjonariuszy. Wyjście Norwegów z Lublina oznaczałoby upadek klubu Lublinianka i koniec marzeń o nowym stadionie.
Decyzja w sprawie Wieniawy miała zapaść wczoraj. Kiedy oddawaliśmy ten numer Dziennika do druku, rozmowy jeszcze trwały. Norwegowie chcą się wycofać przede wszystkim ze względu na kryzys. Budowa stadionu i dalsze utrzymywanie klubu byłoby nieopłacalne. Przedstawiciele NGI narzekają też na impas w negocjacjach z gminą żydowską. Inną przyczyną są wymagania stawiane inwestorom przez Urząd Miasta.
Według Ratusza, do rozpoczęcia inwestycji konieczny jest plan zagospodarowania przestrzennego dla Wieniawy. Miasto czeka z jego uchwaleniem na Norwegów. Mają oni opracować plan przebudowy układu komunikacyjnego w rejonie ul. Leszczyńskiego.
- Wcześniej nie była to kwestia decydująca, a teraz urzędnicy robią z tego przeszkodę - mówi Szarecki. - Przebudowa ulic to 50 do 70 mln zł. Do tego trzeba doliczyć budowę stadionu. Przy takich wydatkach na rzecz lokalnej społeczności trudno ekonomicznie spiąć cały projekt.
W myśl umowy podpisanej z miastem, NGI może wycofać się z dzierżawy Lublinianki bez żadnych konsekwencji. Firma chce za to walczyć o odszkodowanie. Chodzi o pieniądze przekazane na rzecz KS Lublinianka. Norwegowie oceniają swoje wydatki na 5 mln zł.