Już nie Park Ludowy, ale Foksal Hortus Sensu. Do tego Lublinea 700, Sugar Kovalczyk, Ponts Alterego i Veracity Park. Za dokument, z którego dowiadujemy się jeszcze, że to miło, gdy rechoczą żaby, Lublin zapłacił 50 tys. zł.
Poleć artykuł na FB
– To prawie 200-stronicowy materiał – mówił w piątek Mariusz Szmit, prezes miejskiej spółki MOSiR na specjalnej konferencji prasowej. To on zlecił krakowskiej firmie Smit i Smit opracowanie koncepcji wykorzystania doliny rzeki Bystrzycy od mostu na ul. Zamojskiej do zapory Zalewu Zemborzyckiego.
Firma uznała, że ten teren powinien mieć nazwę. Zaproponowała trzy: Lublinia, Lublinea albo Lublinea 700. Interesujących nazw jest więcej. Las Stary Gaj to już Park Konny Wrotków, w miejscu LKJ powstaje Geopolis a nowy stadion to Arena Lublineum. Z kolei park Ludowy to Foksal Hortus Sensu, Park Rusałka to Veracity Park. Dalej jest Kładka Biernata, zamiast ogródków działkowych Dolina Szwajcarska, Laguna Rusałka i Nowy Teatr Rusałka. Most na Zamojskiej to Ponts Alterego. Jest jeszcze Sugar Kovalczyk.
Co znaczą te nazwy? Pytaliśmy kilkakrotnie. Od prezesa Szmita usłyszeliśmy, że park konny to oznakowanie tras jeździeckich w lesie, LKJ trafia za most kolejowy w rejon ul. Koło, w Geopolis będą miniatury gór i największy na świecie żywy zegar słoneczny, w Foksal Hortus Sensu mają być targi hobbystyczne, a w miejscu działek budynek nowego teatru. Sugar Kovalczyk to nowy hotel.
Dopiero pod koniec czytamy o pomniku garnka (na terenie LKJ), duostradzie (dwupasmowa ścieżka rowerowa) z MINI-MOP-ami (punkty gastronomii), o tym, że zegar słoneczny ma być widoczny z kosmosu, że w parku Ludowym będzie elektryczna kolejka i będzie tam możliwe "doświadczanie fi-fi (filozofia+fizyka)”.
Magistrat broni sprawy tłumacząc, że koncepcja ma być tylko podpowiedzią i materiałem do dyskusji, a urzędnicy przygotują inne plany. Mimo że dokument kosztował 50 tys. zł.
Zmian nazw też nie będzie. Te nowe nie podobają się prezydentowi. – Park Rusałka niech nadal będzie parkiem Rusałka a Ludowy Ludowym – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. A dla mostu na Zamojskiej proponuje imię jego konstruktora, Mariana Lutosławskiego.
Nasz komentarz
Jak Bóg chce kogoś ukarać, to najpierw mu rozum odbiera. Powiedzenie to jak znalazł pasuje do tego, co zaprezentował nam szef MOSiR w sprawie zagospodarowania doliny naszej poczciwej Bystrzycy.
Zaimportowani z Krakowa spece od marketingu siedli, zaostrzyli ołówki i żwawo wzięli się do roboty. A że mają tęgie głowy, to robota szła im jak z płatka. Nie wiem, co i w jakiej ilości przy tym pili/palili Krakusi, ale musiał być to towar pierwszej jakości (być może handlowa nazwa tego specyfiku to Sugar Kovalczyk?), bo efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania – myślę że nie tylko MOSiR, ale nawet samego Smita i Smita.
MOSiR chyba też działał pod wpływem Sugar Kovalczyk, bo zamiast spalić ten nic nie wart dokument, zakopać 3 metry pod ziemią, ubić i zasadzić nad tym wierzbę płaczącą (Salix alba) z tabliczką "Tu pogrzebano 50 tys. PLN”, to postanowił się pochwalić przed dziennikarzami i mieszkańcami Lublina, jak to teraz będziemy pędzić duostradą wzdłuż Bystrzycy i podziwiać Lagunę Rusałka i Arenę Lublineum.
Niestety, fachowcy z firmy Smit i Smit będą mieli dalej za co pisać podobne głupoty, bo 50 tys. w kasie MOSiR już na nich czeka. Na zdrowie, panowie, bawcie się dalej.
Krzysztof Wiejak