Wygląda na to, że bieliki, które zatruły się mięsem lisa, szybko do siebie nie wrócą. Nie pozwala na to stan pani bielikowej. Dodatkowo okazało się, że ktoś do niej strzelał.
W lutym na ślad drapieżników natrafili mieszkańcy wsi Przeorsk koło Tomaszowa Lubelskiego. Ptaki leżały na polu i nie były w stanie się ruszać, bo prawdopodobnie zjadły mięso lisów, które ktoś chciał otruć.
Najpierw bieliki trafiły do lekarza weterynarii przy ZOO w Zamościu. Później samiec trafił do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie. Podawano mu lekarstwa i karmiono. W ciągu kilku dni odzyskał siły i wrócił na wolność.
Gorzej było z panią bielikową, która zjadła więcej zatrutego mięsa. Leczenie trwało dłużej, a kiedy ptak trafił już na rehabilitację do ośrodka w Romanówce, okazało się, że nie jest tak dobrze, jakby się mogło wydawać. W ubiegłym tygodniu samica wróciła do kliniki, a potem została przewieziona do schroniska w Lublinie. Tam, po wykonaniu zdjęć RTG, okazało się, że ktoś do niej strzelał. W skrzydłach znaleziono śrut.
– Jeden usunęliśmy chirurgicznie. Drugi znajdował się zbyt głęboko i nie podejmowaliśmy tej próby – mówi Bartłomiej Gorzkowski ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie.
Poza tym trucizna mogła wywołać większe szkody niż przypuszczano. Ptak ma cały czas problem z przykurczoną łapą. – Może to być neurologiczne następstwo zatrucia – tłumaczy Gorzkowski.
Po masażach, które wykonywano w schronisku, jest trochę lepiej, ale nadal zwierzę nie poradziłoby sobie na wolności. Wczoraj samica została przewieziona na dalsze leczenie do Ptasiego Azylu przy warszawskim ZOO.
Kolejne przypadki
Niedaleko granicy woj. podkarpackiego i lubelskiego, na terenie nadleśnictwa Narol, w ubiegłym tygodniu znaleziono kolejnego martwego bielika. To już czwarty w tym roku. Trzy poprzednie zostały otrute karbofuranem, czyli środkiem używanym do ochrony roślin, który został wycofany z rynku 10 lat temu.