W ramach oszczędności KUL zwalnia z pracy kilkunastu naukowców. Wypowiedzenia uczelnia wysłała pocztą
– KUL jest dla tych wszystkich nauczycieli akademickich dodatkowym miejscem pracy. Pieniądze na ich wynagrodzenie nie pochodzą z budżetu państwa, ale z uczelni. Etat profesorski kosztuje nas rocznie ok. 90 tys. zł – tłumaczy Radosław Hałas, rzecznik prasowy uczelni.
– Mam z czego żyć, tu raczej chodzi o kwestie emocjonalne. To przekreślenie wielu lat mojej pracy – mówi Józef Zając (na zdjęciu z prawej), szef katedry zastosowań matematyki na KUL i rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie. – Pracuję na KUL od 16 lat, tworzyłem ten kierunek. Jest mi przykro, zwłaszcza że nikt ze mną wcześniej o tym nie rozmawiał.
Zaskoczenia nie ukrywa też Henryk Cioch (zdjęcie z lewej), kierownik katedry prawa cywilnego na KUL. – Nie spodziewałem się tego. Pracuję na KUL od 1997 roku. Lubię ta uczelnię i nie chciałbym rozstawać się z nią w tej sposób – mówi.
W Senacie zamieszanie. Pierwszy raz pracę w jednej instytucji ma stracić dwóch parlamentarzystów. Kancelaria Senatu napisała do KUL prośbę, by obu naukowców wysłać na urlop bezpłatny. – Odbywa się to na wniosek pracownika, a takich nie dostaliśmy – mówi Hałas.
Niewykluczone jednak, że zwolnień nie da się przeprowadzić w tak ekspresowym tempie. – Okazało się, że wypowiedzenia zostały wysłane zbyt późno i nie dotarły do odbiorców w ustawowym terminie – przyznaje Hałas.
Naukowcy, którym KUL chciał podziękować za pracę, są więc nadal zatrudnieni. Decyzję o ich przyszłości podejmie nowy rektor - od 1 października uczelnią będzie kierował ks. prof. Antoni Dębiński .
– Prawdopodobnie wypowiedzenia zostaną wysłane ponownie po wakacjach – zapowiada rzecznik KUL.