Od dzisiaj można korzystać z odnowionego parku Ludowego. Jego rewitalizacja trwała ponad półtora roku i kosztowała przeszło 44 mln zł, o wiele więcej niż szacowały władze miasta. Efekty tych prac będziemy mogli zobaczyć w pełni dopiero wiosną, gdy zazielenią się trawniki oraz nowe drzewa i krzewy. Jednak już teraz jest tutaj sporo do oglądania i używania.
Odnowiony park Ludowy może się okazać skutecznym pochłaniaczem czasu. Samo obejrzenie wszystkich atrakcji, porozmieszczanych po różnych zakątkach, zajmuje mniej więcej dwie godziny. Podczas oglądania można się nieco ubłocić, bo nie wszędzie zdążyła wzejść trawa. Pora roku nie sprzyja też dostrzeżeniu takich nowości, jak labirynty z krzewów, które teraz są tylko słabo widocznymi brązowymi patykami na tle brązowych liści.
Zdecydowanej większości zmian nie trzeba się doszukiwać, bo rzucają się w oczy. Park ma teraz jedenaście wejść, a za nimi sieć nowych alejek dla spacerowiczów, biegaczy i rowerzystów. Dla miłośników dwóch kółek stworzono ziemny tor do jazdy z przeszkodami. Dzieci mają dwa duże place zabaw: jeden dla starszych, drugi dla zdecydowanie młodszych. Nie są podobne do placów, jakie znamy z lubelskich blokowisk.
W Ludowym powstały też ścieżki tematyczne. Jedna z nich dotyczy przemijania, chociaż osobom idącym pospiesznie może się wydawać bałaganem po wichurze. Leżące fragmenty pni, konary i szczątki drzewa, które umierało stojąc, grają rolę eksponatów pokazujących różne etapy życia i uczących, że martwe tkanki jednego organizmu dają życie innym. Kolejna ścieżka edukacyjna (jej walory mają być zauważalne wiosną) to ogród roślin wodnych założony w… rowie melioracyjnym, gdzie pojawiły się kosaćce, turzyce, jaskry czy żabieńce. Inną ścieżkę tworzą 24 tysiące sadzonek różnych traw.
Wśród nowych atrakcji jest także fontanna zbudowana w miejscu dawnego amfiteatru. Teraz jest nieczynna, ma działać tylko w ciepłych miesiącach. – Od 15 kwietnia do 15 października – zapowiada Monika Głazik z lubelskiego Ratusza.
Dysze fontanny mają postać srebrzystych, metalowych kul i leżą na mozaikowym dnie z wizerunkami ryb żyjących w pobliskiej Bystrzycy. O rybach można poczytać (sobie lub dzieciom) na tablicy edukacyjnej, a rzekę obejrzeć z bliska dzięki schodom prowadzącym do samego brzegu. Na Bystrzycy powstała też przystań kajakowa obok nowej, dwupoziomowej kładki (nocą efektownie podświetlanej) łączącej park z nadrzecznym bulwarem.
Spacerowicze dostali też m.in. siłownię i siatkę do siatkówki. Podczas spaceru z psem można zajść na ogrodzony wybieg. Urządzono tutaj trzy takie miejsca, są wyposażone w różne urządzenia do tresury i zabaw, w tym tyczki do slalomu, równoważnie, obręcze i tunele. Są nawet psie toalety. Szalety dla ludzi także są w parku, nawet dwa, ale na razie nieczynne. – Ze względu na konieczność zawarcia umów na dostawę mediów zakładamy ich uruchomienie w drugiej połowie stycznia – zapowiada Głazik. Za wstęp do WC zapłacimy 2 zł.
W różnych miejscach Ludowego rozmieszczone zostały plenerowe instrumenty muzyczne, z których dźwięk wydobywa się dłonią lub pałeczką umocowaną na stalowej lince. Oprócz parkowych ławek są 82 kamienne meble, a część z nich z pewnością będzie okupowana przez amatorów jazdy na deskorolce.
Podczas spaceru widać również to, że nie da się oszukać natury tego miejsca. Między drzewami łatwo dostrzec grząskie obszary i kałuże na zieleńcach. Ludowy urządzono kilkadziesiąt lat temu podmokłym terenie, teraz zbudowano pod nim od nowa sieć drenów odwadniających. Stare okazały się być w rozsypce i między innymi dlatego odnowa parku okazała się o wiele droższa niż zakładano.
Pierwotne szacunki mówiły o 19 mln zł, kontrakt z firmą Budimex opiewał na 34 mln zł, ale w trakcie prac wynikł problem z drenami i nośnością gruntów pod alejkami, więc ostatecznie koszty przekroczyły 44 mln zł. Opozycyjni wobec prezydenta miejscy radni PiS przekonują, że to zbyt droga inwestycja, z której można było zrezygnować. Prezydent przekonuje, że warto było wydać te pieniądze. – To park pełen atrakcji dla osób lubiących aktywny wypoczynek. Jestem przekonany, że park Ludowy będzie jednym z ulubionych miejsc mieszkańców Lublina – stwierdza nie po raz pierwszy Krzysztof Żuk. Niecałą połowę kosztów pokryła unijna dotacja.