Od kilkunastu dni przy ul. Smorawińskiego trwa budowa potężnych biurowców. W poniedziałek mieszkańcy sąsiednich bloków zorganizowali pikietę. Nie chcą placu budowy ani planowanej inwestycji.
- My z mężem zdążyliśmy przeczytać, ale po dwóch godzinach kartkę zerwano - mówi pani Anna z wieżowca pod "dziesiątka”. - W naszym wieżowcu mieszka parę osób ze spółdzielni - dodaje.
- Piwnicę zrobią nam z mieszkań - krzyczała zdenerwowana Elżbieta Zimichód. Zabiorą nam całkiem światło dzienne, jak stanie tutaj ten moloch! - Nie zgadzamy się na to, co się dzieje.
- Spółdzielnia nas w ogóle nie poinformowała o tej budowie - dodaje oburzona pani Krystyna Gardyga, która jak większość ludzi o inwestycji dowiedziała się, gdy tuż przed Wielkanocą zobaczyła ciężarówki i spychacze.
Mieszkańcy we własnym gronie, bo na spotkaniu nie było nikogo z zarządu SM "Czechów”, rozmawiali o tym, jak bardzo uciążliwy jest dla nich hałas i kurz, który cały czas dostaje się do mieszkań.
- Powinniśmy zostać poinformowani o takich działaniach - oburza się Józef Gziut. - Mieszkańcy mają prawo wyrazić zgodę na taką poważną budowę, a tu wszystko było robione za naszymi plecami! - To łamanie prawa!
Mieszkańcy mają największe pretensje do władz spółdzielni, że pozwoliła na tak małą, ich zdaniem, odległość budowanych biurowców od ich wieżowców. Nastroje w czasie spotkania były bojowe. Niektórzy z pikietujących odgrażali się, że chcą zmiany na fotelu prezesa.