Uroczystość wręczania Nagrody Orła Karskiego na Zamku Lubelskim Nadii Sawczenko miała swój historyczny wymiar. Także kulisy, o których warto wiedzieć.
Przede wszystkim wydarzenie miało miejsce w dniu urodzin Bohatera, 24 czerwca. Mimo wyraźnie kolizyjnego kalendarza, laureatka postanowiła przybyć tego dnia do Lublina. Leciała wczesnym ranem ze Strasburga, z obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Europy, w którym zasiada z mandatu Ukrainy do Amsterdamu, by złapać połączenie do Warszawy, skąd jechała prosto do Lublina.
Zgodnie z jej życzeniem, najpierw odwiedziła Majdanek, gdzie pod mauzoleum złożyła wieniec i modliła się w miejscu, gdzie czynił to podczas historycznej pielgrzymki papież-Polak Jan Paweł II. Także zgodnie z życzeniem Nadii, jej gest hołdu pomordowanym w obozie miał charakter prywatny bez udziału mediów.
Największa sala Zamku Lubelskiego, z jej centralnym akcentem, monumentalnym dziełem Jana Matejki „Unia Lubelska”, była wypełniona po brzegi. Oprócz polskiej publiczności, licznie przybyli związani z Lublinem Ukraińcy oraz żołnierze Międzynarodowej Brygady Polsko-Ukraińsko-Litewskiej.
W laudacji Nagrody wygłoszonej w imieniu jej autora Waldemara Piaseckiego, przewodniczącego wykonawczego Towarzystwa Jana Karskiego, przez sekretarza Towarzystwa Jacka Woźniaka, podkreślającej motywy uhonorowania Nadii Sawczenko, zwrócono uwagę na podobieństwo sytuacji patrona nagrody i laureatki:
„W dniach 23 i 24 czerwca 2014 roku, w Lublinie, na tym Zamku obchodziliśmy uroczyście setną rocznicę urodzin Jana Karskiego, który przyszedł na świat w Dzień Świętego Jana Chrzciciela 1914 roku. Przybyło na Zamek Lubelski wielu znamienitych gości z Polski i zagranicy.
Wspólnie pochylaliśmy się nad dziełem Jana Karskiego i sensem tego, co zrobił dla innych, skazanych na śmierć ludzi.
W nocy z 23 na 24 czerwca 2014 roku w ukraińskim Donbasie rozgrywał się dramat. Rosyjskie siły specjalne porwały z rodzinnej ziemi Nadię Sawczenko i uprowadziły do Rosji. Tylko dlatego, że walczyła z najazdem swego kraju.
Przed dwoma laty świat dowiadywał się o porucznik Nadii Sawczenko. Potem śledził jej dzielną i pełną godności postawę wobec rosyjskich śledczych, w rosyjskim więzieniu i przed rosyjskim sądem. Ukraińska dziewczyna nie tylko odpierała wojnę, jaką wydała jej Rosja, ale także wytaczała jej swoją w imieniu całego narodu nie godzącego się, aby do jego ojczyzny ktoś przychodził z bronią, odbierał terytorium i straszył odebraniem następnych terenów.
Była to w gruncie rzeczy walka dwóch światów, dwóch systemów wartości i dwóch cywilizacji.
Świat dobrze zrozumiał sens polityczny i moralny zagarnięcia Krymu i prowadzenie wojny na wschodzie Ukrainy. Zareagował sankcjami nałożonymi na państwo agresora – Rosję. Sankcje te są utrzymywane, a Polska ich utrzymywania broni jednym głosem wszystkich sił politycznych naszego kraju. Na tym polega solidarność i szacunek dla innych ludzi pragnących pokoju i spokoju.
O takie wartości zawsze walczył Jan Karski. Walkę swa rozpoczął 1 września 1939 roku w dniu agresji Hitlera na Polskę. Z jego wojskami bił się dzielnie w składzie 5 Dywizjonu Artylerii Konnej. Od 17 września 1939 roku, od dnia agresję Stalina na Polskę, młody polski porucznik walczył nawałą sowiecką.
25 września 1939 roku Sowieci wzięli go do niewoli między Krasnobrodem a Bełżcem na Roztoczu. Na polskiej ziemi, po którą wyciągnęli łapy.
Jan Karski został uwięziony w obozie Kozielszczyna koło Połtawy. Cudem uniknął losu kilkunastu tysięcy oficerów polskich zgładzonych na rozkaz Stalina w Katyniu. Udało mu się uciec także z niewoli niemieckiej. Wrócił do okupowanej Warszawy, aby walczyć o Polskę.
Podobnie jak porucznik Karski, porucznik Sawczenko przetrwała czas niewoli. Przetrwała dzięki hartowi woli i ducha. Przetrwała także – co podkreślała – dzięki wsparciu i solidarności całego świata wolnych ludzi i pokój miłujących.
Końcowy fragment brzmiał:
„Orzeł trafia do niej za hart ducha w walce o ludzką godność i honor. Swą postawą dała przykład, że człowieka być może można pozbawić życia, ale złamać nie sposób.
Mamy nadzieję, że Orzeł Jana Karskiego, który trafia w Twoje ręce, Droga Lauretko, stanie się inspiracją do budowania pomiędzy naszymi narodami wszystkiego, co najlepsze. Pokonywania różnic w ocenie naszej wspólnej historii, odwagi stawania w prawdzie, solidarności wobec wrogów oraz budowania lepszej przyszłości, dla której nie ma alternatywy”.
Odpowiedź laureatki była znamiennie wyrazista. Dziękując za nagrodę, która została przyznana, kiedy oczekiwała na wyrok rosyjskiego sądu i była ona dla niej wielkim wsparciem moralnym, powiedziała także odnosząc się do słów laudacji”.
Jestem gotowa prosić o przebaczenie i przebaczyć. Jeśli możecie, wybaczcie. Proszę polski naród i Polaków o wybaczenie za krzywdy zadane przez Ukraińców w ciągu długiej i niełatwej historii. Sama wybaczam. Nie chowam urazy, ani złych wspomnień z powodu tego, co uczynili Polacy Ukraińcom”.
Odnosząc się do historii, Nadia Sawczenko powiedziała, że losy wspólnej historii polsko-ukraińskiej mogłoby mieć inny, bardziej przyjazny wymiar, gdyby w połowie XVII wieku, „ze względu na wzajemne urazy i nieporozumienia Bogdan Chmielnicki nie skierował się w stronę Rosji”. Gdyby wybrał alians z Polską, dzieje potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Trzeba jednak żyć dniem dzisiejszym, którego sensem powinny być jak najlepsze relacje Polski i Ukrainy. Potrzeba nam siebie nawzajem. Potrzeba nam wzajemnego zrozumienia, solidarności i przyjaźni. Laureatka zadeklarowała, iż zrobi wszystko, aby wzajemne związki takimi były.
Oklaski mogły być jedyną odpowiedzią.
Warto uzupełnić, że specjalnie z Moskwy przybyła na uroczystość adwokat Ilia Nowikow, kierujący zespołem prawników dzielnie broniących Nadii Sawczenko w sfingowanym procesie przed rosyjskim sądem. Podkreślał znaczenie międzynarodowe, jakim jest ceremonia na Zamku Lubelskim.
Żegnając się z Lublinem, Nadia Sawczenko powiedziała, że czuła się tu jak w domu i pośród prawdziwych przyjaciół. Obiecała powrócić tu niebawem. Oczywiście gospodarze wydarzenia natychmiast potwierdzili, że zaproszenie pozostaje otwarte cały czas.
Artystyczną puentą wydarzenia na Zamku był recital lidera Lubelskiej Federacji Bardów Jana Kondraka śpiewającego pieśni i ballady polskie i ukraińskie. W tym, ma się rozumieć, słynnego „Atamana”. Nadia Sawczenko słuchała go już w więzieniu z tabletu swego adwokata Ilii Nowikowa.