Ryszard K. – radca prawny z Lublina został skazany za jazdę po pijanemu, bicie i znieważanie policjantów. – Kazałem im wyp…ać – przyznał podczas procesu. Dostał wyrok w zawieszeniu i niewielką grzywnę.
Wyrok w tej sprawie zapadł w poniedziałek, w Sądzie Rejonowym Lublin – Zachód. Proces dotyczył wydarzeń sprzed trzech lat. Ryszard K. wracał wtedy swoim volkswagenem golfem do domu. Jechał w stronę ul. Czeremchowej. Po drodze uderzył w taksówkę.
– Wystawała lewym bokiem na jezdnię. Zaczepiłem o nią i urwałem lusterko – tłumaczył podczas późniejszego procesu Ryszard K. Po stłuczce prawnik nie zatrzymał się i pojechał do domu. Kiedy parkował przed garażem, dogonił go taksówkarz. Między kierowcami doszło do krótkiej przepychanki. Kierowca taksówki wezwał policję. Tłumaczył, że wyczuł od kierowcy golfa wyraźną woń alkoholu. Awanturę z prawnikiem słyszał także przypadkowy świadek, On również ocenił, że Ryszard K. nie był trzeźwy.
Kiedy policjanci z drogówki zapukali do mieszkania Ryszarda K., otworzyła im jego żona. Oświadczyła, że mąż śpi. Mundurowi obudzili więc prawnika i sprawdzili jego trzeźwość. Z akt sprawy wynika, że Ryszard K. „wydmuchał” 1,3 promila. Mundurowi chcieli zaprowadzić go do radiowozu, żeby powtórzyć badanie. Mężczyzna wpadł wtedy furię. Wypychał policjantów z mieszkania i uderzał jednego z nich drzwiami wejściowymi. Szarpaninie towarzyszyć miały obelgi.
Ryszard K. tłumaczył później, że było po godz. 22:00 i według niego mundurowi nie mieli prawa wykonywać czynności. Ci jednak chcieli obejrzeć jego auto, czym go „trochę rozeźlili”.
– Kazałem im wyp…ać! O tym, kto jest w moim domu, decyduję ja – wyjaśniał podczas procesu Ryszard K. – Powiedziałem, że z psami już nie rozmawiam. U mnie w plutonie nosiliby amunicję.
Podczas interwencji policjanci początkowo wycofali się z mieszkania. Wezwali jednak posiłki i skutecznie spacyfikowali prawnika.
– Otwieram, a tam pół plutonu ludzi. Policjanci i strażacy. Sama czerń. Rzucili się na mnie – relacjonował później Ryszard K. Mężczyzna nie przyznał się do znieważenia i stosowania przemocy wobec policjantów. Zaprzeczał również, by prowadził po alkoholu. Tłumaczył, że dopiero po starciu z taksówkarzem wypił szklankę whiskey z limonką. Biegły powołany w sprawie wykluczył jednak taką możliwość.
Ryszard K. został uznany winnym wszystkich zarzutów. Sędzia Mariusz Włodek skazał go na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok oraz 3 tys. zł grzywny. Prawnik będzie musiał również pokryć koszty procesu oraz zapłacić 5 tys. zł na fundusz pomocy postpenitencjarnej. Do tego należy doliczyć trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów.
Wyrok nie jest prawomocny.