O rozprawienie się z dzikami niszczącymi ogródki działkowe "Kalina" apeluje do Ratusza jeden z miejskich radnych. Oczekuje, że zwierzęta zostaną wystrzelane, o co proszą także sami działkowcy. Miejscy urzędnicy mają mniej drastyczny pomysł: chcą odstraszyć dziki… rozpylając na działkach zapach niedźwiedzia
Dochodzi do tego, że dziki pokazują się już nawet w dzień – opowiada Halina Gaj-Godyńska, prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Kalina”. – Na działkę jednej z kobiet dzik wpadł podczas jej obecności. Przebił ogrodzenie, później nie mógł się wydostać, miotał się przez jakiś czas, a kobieta ze strachu wrosła w ziemię. Dopiero po pewnym czasie dzik wybił dziurę w innym miejscu i uciekł.
Za działkowcami wstawił się jeden z miejskich radnych z Kalinowszczyzny. – Najwłaściwszym i skutecznym działaniem byłoby wydanie decyzji na odstrzał redukcyjny – przekonuje w piśmie do Ratusza radny Adam Osiński (klub prezydenta Żuka) i podkreśla, że dziki są tu prawdziwym utrapieniem. – Od miesięcy dokonują znacznych strat w uprawach działkowców, a także permanentnie rozkopują alejki. Jednocześnie stwarzają poważne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.
– Jesteśmy bezsilni – wzdycha prezes ROD „Kalina”. O pomoc już wiosną prosiła Urząd Miasta, na którego zlecenie w różnych częściach Lublina ustawiane są tzw. odłownie, czyli klatki-pułapki. Ale przy Zawilcowej, jak orzekli urzędnicy, nie da się ich ustawić. – Podmokły teren ogrodu i wąskie alejki uniemożliwiają transport odłowni – odpisała w czerwcu działkowcom Blanka Rdest-Dudak, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska. Klatka nie przeszłaby zresztą przez żadną z furtek.
Od czerwca sytuacja na działkach wcale się nie poprawiła. – Trawiaste alejki są zryte niemal codziennie. W jednym miejscu ludzie przestali je reperować – mówi Gaj-Godyńska. – Teraz problem jest nieco mniejszy, bo jest zimno, kończy się sezon i działkowców będzie mniej. Ale problem powróci wiosną, tym bardziej, że dziki szybko się rozmnażają – obawia się pani prezes, której zdaniem należy po prostu wystrzelać dziki biegające w tej okolicy.
Odstrzały dzików były prowadzone w tym roku m.in. na terenie Warszawy, Gdańska i Gdyni. Jednak w Lublinie na taką akcję się nie zanosi. – Niemożliwe jest przeprowadzenie odstrzału redukcyjnego na terenie miasta z powodów prawnych oraz ze względów bezpieczeństwa – stwierdza Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego w lubelskim Ratuszu. – Poszukujemy innych możliwości pomocy użytkownikom ogrodów działkowych Kalina. – Wydział Ochrony Środowiska prowadzi rozeznanie w tej sprawie.
Urzędnicy zastanawiają się nad dwiema metodami. Pierwszą ma być zniechęcenie dzików do zapuszczania się na ogródki działkowe.
– Analizujemy możliwość wykorzystania preparatów odstraszających, imitujących zapach niedźwiedzia i wilka – tłumaczy Mazurek-Podleśna. Nadal rozważane jest fizyczne usuwanie dzików, ale bez robienia im krzywdy, bo przy użyciu specjalnej, wystrzeliwanej pneumatycznie siatki do krępowania zwierząt.
Działkowcy powątpiewają w skuteczność tych metod. – Tylko odstrzał może tu pomóc – przekonuje Gaj-Godyńska, której zdaniem możliwe jest przeprowadzenie takiej akcji bez narażania życia ludzi. – Odstrzał można odpowiednio nagłośnić, mam kontakt z każdym działkowcem i mogę go uprzedzić, że danego dnia nie wolno wchodzić na działkę. Tylko ktoś musiałby podjąć niepopularną decyzję o strzelaniu do zwierząt.